W regionie Gruzji, w którym mieszkam, bardzo często oprócz
tradycyjnych domów spotkać można drewniane chaty budowane w nieco dziwny
sposób, na wyższych lub niższych najczęściej stożkowatych podporach
nieodmiennie kojarzących mi się z bajkową chatką na kurzych stopkach. Wyglądają
one na przykład tak:
poniedziałek, 18 lutego 2013
niedziela, 10 lutego 2013
Senny koszmar elektryka
Kilka lat temu miałam okazję często bywać w Kosowie i
myślałam, że po widoku tamtejszych słupów elektrycznych mało co mnie już
zdziwi, ale Gruzja znowu dała radę ;-) Wszelkiego rodzaju kable i przewody
związane z elektrycznością żyją tutaj własnym życiem i sprawiają naprawdę
kosmiczne wrażenie. Oczywiście nie jest tak wszędzie, ale generalnie im dalej
od centrum, tym weselej.
Wszelkiego rodzaju naprawy związane z elektrycznością i przewodami to też sport dla ludzi o mocnych nerwach. Nie dalej jak przedwczoraj widziałam faceta skaczącego sobie radośnie po balkonach od zewnętrznej strony, bo przeciągnąć trzeba było kilkadziesiąt metrów kabla, często też spotkać można panów wykonujących tajemnicze działania na słupach przy skrzynkach z przewodami bez jakichkolwiek zabezpieczeń- ot, taka gruzińska ruletka ;-)
To samo dzieje się wewnątrz mieszkań, najczęściej
instalacje elektryczne są tak położone, że ciężko coś z nich zrozumieć, ponadto
tubylcy mają nad wyraz niefrasobliwy stosunek do tego problemu. Kontakt robi
nagrzewa się do tego stopnia, że topi się plastikowa obudowa? – oj wielka
rzecz, wystarczy rzadziej używać. Gdzieś cieknie woda i zalewa instalację powodując
spięcia?- no przecież wyschnie. Trzeba coś podłączyć i pociągnąć kabelek?-
jasne, niech sobie wisi na zewnątrz niczym nie przymocowany. Nie wiadomo, który przewód nie działa?- to pociągnijmy jeszcze jeden, szkoda wysiłku na szukanie awarii. A ponieważ prąd w
Gruzji jest drogi, więc pomysłowi tubylcy szczególnie na wsiach nagminnie
podłączają się bezpośrednio do głównej linii przy pomocy samodzielnie
skonstruowanych przewodów.
poniedziałek, 4 lutego 2013
Miasto niespełnionych marzeń
Post ten zainspirowany został przez mojego Męża, który dzielnie znosi ze mną szaleństwa związane z życiem w Gruzji :)
"Miasto przyszłości", "Prezydent Gruzji wybuduje nowe miasto", "Lazika-nowe gruzińskie miasto"- takie tytuły można było przed kilkoma miesiącami zobaczyć w polskiej prasie. Pomysł rzeczywiście o tyle ambitny, co i szalony- Prezydent Gruzji postanowił przy granicy z Republiką Abchazji wybudować od podstaw nowe miasto mające być drugim co do wielkości w Gruzji. Argumentacja była podwójna- oficjalnie uzasadniało się projekt potrzebą rozwoju najbiedniejszej części Gruzji, wspierania handlu poprzez budowę nowego portu, stworzenia miejsc pracy itp. "Drugim dnem" była lokalizacja- tuż przy granicy z Abchazją, jako przeciwwaga dla jej stolicy Suchumi "zaanektowanej przez rosyjskich okupantów" (sic!).
Plan naprawdę ambitny. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie trzy drobne szczegóły. Po pierwsze lokalizacja Laziki oparta o podmokłe, bagienne tereny, już od samego początku nie wróżyła dobrze przedsięwzięciu. Po drugie- skąd w 4,5 mln kraju wziąć chętnych do zaludnienia półmilionowego miasta? I do tego jeszcze absurdalny szacunkowy koszt 1,5 mld USD dla kraju, który w dużej mierze żyje dzięki środkom pomocowym i posiada łączny roczny budżet na poziomie 4,2 mld USD.... Zgodnie z przewidywaniami po kilku miesiącach budowa została wstrzymana, a to, co tej pory powstało- zalążki przystani, ratusza, drogi i portu- stoi chwilowo opuszczone. Z uwagi na bliskość innego "kosmicznego" projektu Anaklii (do poczytania TUTAJ) jest przynajmniej szansa, że budowle te jednak zostaną jakoś wykorzystane, ale już teraz wiadomo, że marzenia związane z Laziką nie spełnią się w najbliższej przyszłości.
P.S.- TUTAJ i TUTAJ znajdziecie artykuł i wizualizację związane z planami budowy Laziki
"Miasto przyszłości", "Prezydent Gruzji wybuduje nowe miasto", "Lazika-nowe gruzińskie miasto"- takie tytuły można było przed kilkoma miesiącami zobaczyć w polskiej prasie. Pomysł rzeczywiście o tyle ambitny, co i szalony- Prezydent Gruzji postanowił przy granicy z Republiką Abchazji wybudować od podstaw nowe miasto mające być drugim co do wielkości w Gruzji. Argumentacja była podwójna- oficjalnie uzasadniało się projekt potrzebą rozwoju najbiedniejszej części Gruzji, wspierania handlu poprzez budowę nowego portu, stworzenia miejsc pracy itp. "Drugim dnem" była lokalizacja- tuż przy granicy z Abchazją, jako przeciwwaga dla jej stolicy Suchumi "zaanektowanej przez rosyjskich okupantów" (sic!).
Plan naprawdę ambitny. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie trzy drobne szczegóły. Po pierwsze lokalizacja Laziki oparta o podmokłe, bagienne tereny, już od samego początku nie wróżyła dobrze przedsięwzięciu. Po drugie- skąd w 4,5 mln kraju wziąć chętnych do zaludnienia półmilionowego miasta? I do tego jeszcze absurdalny szacunkowy koszt 1,5 mld USD dla kraju, który w dużej mierze żyje dzięki środkom pomocowym i posiada łączny roczny budżet na poziomie 4,2 mld USD.... Zgodnie z przewidywaniami po kilku miesiącach budowa została wstrzymana, a to, co tej pory powstało- zalążki przystani, ratusza, drogi i portu- stoi chwilowo opuszczone. Z uwagi na bliskość innego "kosmicznego" projektu Anaklii (do poczytania TUTAJ) jest przynajmniej szansa, że budowle te jednak zostaną jakoś wykorzystane, ale już teraz wiadomo, że marzenia związane z Laziką nie spełnią się w najbliższej przyszłości.