W praktyce dla przeciętnego Europejczyka język gruziński na pierwszy "rzut ucha" składa się z dużej ilości spółgłosek połączonych ze sobą w bardzo "charkoczący" sposób, przy czym sposób wypowiadania się jest z reguły mocno dynamiczny i nie wiadomo, czy ludzie właśnie się kłócą, czy normalnie ze sobą rozmawiają. Ciężko jest wyróżnić poszczególne wyrazy, a powtórzyć cokolwiek to duży wyczyn. Dopiero po kilkunastu dniach zaczęłam wyczuwać swoisty rytm tego języka i wyodrębniać co bardziej charakterystyczne wyrażenia. Niestety, po miesiącu nadal jestem na etapie "didi madloba" (ogromnie dziękuję) i "gamardżoba" (dzień dobry). Uparłam się jednak przynajmniej na gruziński alfabet i czynię w tym zakresie pewne postępy. Czuję się przy tym jak w pierwszej klasie, co jest w pełni zrozumiałe, gdy zobaczy się to:
Oczywiście znajomość tych liter nie jest mi niezbędna, bo w większości przypadków drogi, miejscowości i główne instytucje, szczególnie w stolicy, opisane są w dwóch alfabetach- łacińskim i gruzińskim.
Na 'mojej" prowincji bywa jednak z tym różnie, dlatego dla własnego lepszego samopoczucia warto nieco zainwestować w naukę. Większość opisów na sklepach, towarach oraz przede wszystkim na lokalnych środkach transportu wygląda mniej więcej tak:
Zakupiłam jednak niedawno rozmówki gruzińskie i nie tracę nadziei na wzbogacenie moich umiejętności w tym zakresie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz