I co powiecie na to, że blog obchodzi dzisiaj swoje szóste urodziny?!!!
Naprawdę trudno mi w to uwierzyć. W zamierzeniu miał to być projekt krótkoterminowy, pozwalający przede wszystkim na uporanie się z burzliwymi emocjami wynikającymi z pokonywania wyzwań w gruzińskiej rzeczywistości - a jednak nabrał życia i rozwinął się w sposób przekraczający moje oczekiwania.
Z tej okazji już tradycyjnie pozwolę sobie na krótkie podsumowanie tego, co działo się tutaj przez ostatnie dwanaście miesięcy.
W lutowej odsłonie "W 80 blogów dookoła świata" będzie wyjątkowo apetycznie, bo prezentujemy potrawy charakterystyczne dla różnych krajów. W moim artykule opowiem Wam o potrawie, bez której nie istniałaby gruzińska kuchnia, natomiast na końcu znajdziecie linki do całej palety innych smaków. Serdecznie zapraszam!
Na zakończenie ostatniego mojego wpisu "jedzeniowego"- tego o o gruzińskich chlebach i chlebkach (TUTAJ)- obiecałam osobny post poświęcić chaczapuri (gruz. ხაჭაპური). Wspominałam o nim już na samym początku mojego pobytu w Gruzji (TUTAJ- pamiętacie? był rok 2012, a ja dopiero zaczynałam się rozglądać w nowym świecie... ), ale wtedy wydawało mi się, że egzotycznie brzmiące "chaczapuri" to nazwa tylko jednej konkretnej potrawy- pizzopodobnego placka z serowym nadzieniem. Ech, nic bardziej mylnego!
Dawno nie pisałam o gruzińskich monastyrach i kościołach. Pewnie dlatego, że w którymś momencie poczułam nimi przesyt- choć są piękne, to jednak większość z nich wygląda bardzo podobnie. Ale dzisiaj przyszedł czas na powrót do tematu- zapraszam Was do malowniczo położonego kościoła Sioni Ateni.
Do Sioni Ateni (gruz. ატენის სიონი) trafiliśmy trochę przypadkiem, wracając z kamiennego miasta Upliscyche do Gori (więcej o tych miejscach znajdziecie TUTAJ).
Mamy połowę lutego. Baloniki w kształcie serc, zapachowe świece i pluszowe misie wdarły się siłą do naszej świadomości i ani myślą odpuścić. Rok temu wpisałam się w tę romantyczną atmosferę historią batumskiego "Pomnika Miłości" (TUTAJ), wcześniej pisałam też o niesamowitej anegdocie miłosnej przypisywanej gruzińskiemu malarzowi Pirosmaniemu (TUTAJ), a dziś..... dziś opowiem Wam o najromantyczniejszej gruzińskiej piosence.
"Suliko" (gruz. სულიკო) to piosenka, która jest dla mnie bardzo szczególna, bo przywołuje wiele miłych wspomnień. W wersji polskojęzycznej śpiewałam ją w chórze na długo przed tym, nim potrafiłam choćby zlokalizować Gruzję na mapie. A później usłyszałam ją w przepięknym gruzińskim wykonaniu podczas mojego pierwszego wieczoru w zimowym Tbilisi 2012. To musiał być znak!