piątek, 4 maja 2012

Projekt Anaklia

Wyobraźcie sobie kamienisty brzeg morza, krzewy i bagno. Wyobraźcie sobie ospałą wieś w mało uczęszczanym rejonie Gruzji z resztkami poradzieckiej bazy wojskowej. I wyobraźcie sobie, że w takim miejscu w ciągu dwóch-trzech lat powstaje coś, co ma stać się sztandarowym gruzińskim kurortem.... Nie, to nie moja fantazja, taki proces rzeczywiście miał miejsce, a właściwie nadal trwa. A wioską, w której to wszystko się dzieje, jest Anaklia. 
Kiedy wjeżdża się do Anaklii, nic nie zapowiada niespodzianki. Standardowa dziurawa droga, krowy i świnie biegające po ulicy, ze dwa blaszane sklepiki.... i nagle tuż nad brzegiem morza jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wkraczamy w inny świat. Kompleks hotel plus kasyno, kilkadziesiąt metrów dalej dwa ogromne nowiutkie hotele, kolejny hotel w budowie, między nimi wyłożony kostką deptak (nawet z szerokim czerwonym pasem drogi dla rowerów). Za deptakiem szeregi równo zasadzonych palm, trawa, wyłożone drewnem zejście do morza.... widać też zatokę dla jachtów i ogromny most łączący część hotelową z położoną obok plażą Ganmukhuri. Z kolei przy plaży w początkowej fazie budowy jest kompleks boisk, kort i aquapark.















Budowa tego wszystkiego ma z jednej strony przyciągnąć turystów (według dalekosiężnych planów Anaklia ma stać się konkurencją dla Turcji i Chorwacji a bogaci Europejczycy już niedługo mają się pchać drzwiami i oknami), a z drugiej strony ma być szansą rozwoju dla ubogiej północno-zachodniej części Gruzji. W chwili obecnej jednak plany te brzmią szalenie abstrakcyjnie, szczególnie gdy stanie się plecami do morza i spojrzy z tej perspektywy, bowiem dosłownie kilka metrów za jeszcze nie skończonymi parkingami hotelowymi zaczynają sie bagna i wiejskie domy. Kontrast jest niesamowity.



Znacznie gorzej, że od czasu oficjalnego otwarcia kurortu to, co zrobiono na starcie, już zaczyna niszczeć. Dwa wielkie hotele stoją puste przez większość roku (a ich ceny nie odbiegają w niczym od poziomu "europejskiego", więc na tani urlop w Gruzji nie ma co liczyć!). Morze zdążyło zabrać sporą część trawników i nawiezionego specjalnie na plażę piasku (normalnie tutejsze plaże są ogromnie kamieniste), poza tym najwyraźniej plaży nikt nie sprząta, a przynajmniej nie regularnie. Niestety niedaleko znajduje się ujście rzeki Inguri, niosącej ze sobą do morza ogromne ilości wszelkiego rodzaju śmieci (Gruzini mają zwyczaj tak utylizować odpady!), które później w dużej części lądują na plaży. Szkoda, bo w ten sposób powoli zaprzepaszczany jest potencjał Anaklii jako ewentualnego kurortu a związane z nią plany brzmią mocno nierealnie.


1 komentarz:

  1. To prawda, ambicje są wielkie, lecz wykonanie pozostawia jeszcze sporo do życzenia.

    OdpowiedzUsuń