Kiedy wjeżdża się do Anaklii, nic nie zapowiada niespodzianki. Standardowa dziurawa droga, krowy i świnie biegające po ulicy, ze dwa blaszane sklepiki.... i nagle tuż nad brzegiem morza jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wkraczamy w inny świat. Kompleks hotel plus kasyno, kilkadziesiąt metrów dalej dwa ogromne nowiutkie hotele, kolejny hotel w budowie, między nimi wyłożony kostką deptak (nawet z szerokim czerwonym pasem drogi dla rowerów). Za deptakiem szeregi równo zasadzonych palm, trawa, wyłożone drewnem zejście do morza.... widać też zatokę dla jachtów i ogromny most łączący część hotelową z położoną obok plażą Ganmukhuri. Z kolei przy plaży w początkowej fazie budowy jest kompleks boisk, kort i aquapark.
Budowa tego wszystkiego ma z jednej strony przyciągnąć turystów (według dalekosiężnych planów Anaklia ma stać się konkurencją dla Turcji i Chorwacji a bogaci Europejczycy już niedługo mają się pchać drzwiami i oknami), a z drugiej strony ma być szansą rozwoju dla ubogiej północno-zachodniej części Gruzji. W chwili obecnej jednak plany te brzmią szalenie abstrakcyjnie, szczególnie gdy stanie się plecami do morza i spojrzy z tej perspektywy, bowiem dosłownie kilka metrów za jeszcze nie skończonymi parkingami hotelowymi zaczynają sie bagna i wiejskie domy. Kontrast jest niesamowity.
To prawda, ambicje są wielkie, lecz wykonanie pozostawia jeszcze sporo do życzenia.
OdpowiedzUsuń