wtorek, 22 listopada 2016

Muzeum ku czci wodza


Niedawno ktoś zapytał mnie, jak wygląda stosunek Gruzinów do Stalina. Odpowiedziałam mniej więcej to, co napisałam w swoim pierwszym poście na ten temat (TUTAJ), ale chyba nie do końca mi uwierzył. Rzeczywiście, nam bardzo trudno jest zrozumieć, że w dzisiejszych czasach mogą nadal istnieć ulice czy pomniki nazwane imieniem Stalina, że można o nim mówić inaczej niż w kontekście terroru i zbrodni. A jednak można. I na dowód tego chcę zaprosić Was dzisiaj na nieco surrealistyczną wycieczkę po Państwowym Muzeum Józefa Stalina w Gori.

Budynek Państwowego Muzeum Józefa Stalina

Ulica Stalina to w Gruzji nic dziwnego, sama na takiej mieszkałam!

Dla przypomnienia- Stalin tak naprawdę nazywał się Ioseb Besarionis Dżugaszwili (gruz. იოსებ ბესარიონის ჯუღაშვილი, w późniejszej wersji rosyjskiej: Josip Wissarionowicz Dżugaszwili) i pochodził z Gruzji, a konkretnie z Gori. Część źródeł historycznych twierdzi, że wcale nie był Gruzinem, a Osetyjczykiem, jednak Gruzini stanowczo temu zaprzeczają. Dla starszego pokolenia Stalin to najsilniejszy i najbardziej znany syn narodu gruzińskiego, który owszem, był despotą i może nawet zbrodniarzem... ale jednak Gruzję rozsławił. Wierzcie lub nie, ale jeszcze kilka lat temu w rocznice urodzin czy śmierci Stalina w Gori odbywały się pochody ku jego pamięci (niezbyt liczne, to fakt- ale jednak!), do czerwca 2010 r. na głównym placu miasta stał także jego wielki pomnik. A dla pokolenia dzisiejszego Stalin to puste słowo, nazwisko bez znaczenia, które jest o tyle przydatne, że można na im zarobić produkując pamiątki z Gori. No i przyciąga turystów, co też nie jest bez znaczenia.

Pomnik Stalina w centrum Gori usunięty w czerwcu 2010r. (źródło: internet)
Rok 2013- pochód w Gori dla uczczenia 60-tej rocznicy śmierci Stalina (źródło: internet)
Breloczek, długopis, a może kubek?
Pamiątki z portretami Stalina sprzedawane w Gori (źródło: internet)


Państwowe Muzeum Józefa Stalina to jeden z najbardziej okazałych budynków w Gori. Od 1937 roku mieściło się tu po prostu muzeum regionalne, ale po śmierci Stalina w 1953 przekształcono je w muzeum-pomnik ku czci "słońca narodu". Zamknięto je chwilowo w 1989 roku, ale od 2005 roku znowu znajduje się pod opieką Ministerstwa Kultury i Ochrony Pomników Gruzji. Dobrze to czy źle? Sama nie wiem. Na pewno to muzeum posiada olbrzymi potencjał, a zebrana tu kolekcja ponad 47 tysięcy eksponatów związanych ze Stalinem jest czymś ciekawym i unikatowym. Problemem jest dla mnie jednak podejście do tych eksponatów. Można je traktować jak milczących świadków historii i na ich podstawie uświadamiać sobie, jak straszną, destrukcyjną siłę ma kult jednostki. Jednak w Gori odnosi się wrażenie, że ten kult jednostki nadal trwa. Nikt turyście niczego nie wyjaśnia, znudzona pani w kasie sprzedaje bilety, a potem ogromnymi schodami wchodzi się do specyficznie pachnących sal jakby żywcem przeniesionych z lat 60-tych XX wieku, w których przytłacza ilość portretów Stalina, mebli Stalina, fotografii Stalina, wycinków z gazet dotyczących Stalina, książek Stalina, ubrań Stalina, fajek Stalina, prezentów otrzymanych przez Stalina... Stalin uśmiechnięty, Stalin zadumany, Stalin z fajką, Stalin przy biurku, Stalin z dziećmi... ból głowy murowany. W honorowej sali jedna z masek pośmiertnych Stalina jest tak wyeksponowana, że czyni wrażenie miejsca kultu. Wczytałam się w niektóre opisy pod eksponatami- w nich także nikt nie próbuje wyjaśniać historii, zostawiając muzeum w takim kształcie, w jakim było kilkadziesiąt lat temu. Panie pilnujące sal zajmują się tylko otwieraniem i zamykaniem drzwi, nie dodają natomiast żadnych komentarzy do tego, co widzimy. I o ile jeszcze turysta np. z Polski będzie rozumiał rozmaite historyczne zwirowania i potrafi zinterpretować klimat epoki, o tyle taki np. Austriak dosłownie zbaranieje. Wiem, bo za którymś razem zwiedzałam muzeum właśnie z międzynarodową grupą, która rozglądała się z coraz większym niedowierzaniem. Można pomyśleć, że przesadzam, ale jeśli się nad tym zastanowić, to czy do zaakceptowania byłoby identyczne muzeum dotyczące np. Hitlera? Takie, w którym bez żadnego komentarza umieści się tysiące symboli jego władzy, pomijając kwestię ofiar? Takie, w którym można kupić zestaw podkładek pod kubki z logo nazistów albo koszulkę z portretem Hitlera? Owszem, kilka lat temu był plan przekształcenia tego miejsca w muzeum upamiętniające ofiary reżimu, ale pomysł ostatecznie upadł w 2012 roku, a muzeum pozostało w swoim pierwotnym kształcie. Według informacji z oficjalnej strony muzeum (TUTAJ) rocznie odwiedza je około 15 tysięcy osób.

Już samo wejście do sal muzealnych budzi respekt.
Prawie chce się bić pokłon "gospodarzowi"....
Rozpoczynamy od wizyty w gabinecie Stalina
Kolejny krok to szczegółowy życiorys

Obowiązkowy portret z lat młodości
(takich portretów zobaczymy tu jeszcze dużo)
Tego nie mogło zabraknąć- Stalin z dziećmi!
A tu dla odmiany Stalin z Leninem
Tę wersję portretu zna chyba każdy
A sal jest jeszcze wiele....
Krótka wzmianka o żonach i dzieciach wodza, w tym dosłownie jedno zdanie o synu,
którego Stalin nie zgodził się wymienić za jeńców niemieckich
Sala poświęcona II wojnie światowej
Jedna z dwunastu masek pośmiertnych Stalina
Maska ma dla siebie całą wielką odpowiednio udekorowaną salę
A czemuż wódz taki uśmiechnięty?
... pewnie dlatego, że to sala z upominkami z całego świata.
Może gustowna makatka?
A może taka będzie lepsza?
A może taka, z zaprzyjaźnionym przywódcą ościennego kraju?
Jeśli nie makatka, to może drewniana mozaika?
Jest też posążek od wdzięcznego narodu węgierskiego
Kolektywny prezent z okazji rocznicy urodzin
A tu już sami przeczytacie od kogo...

Poza wystawą w głównym budynku muzeum pokazuje jeszcze dwie inne atrakcje- przeniesioną z przedmieść Gori i odrestaurowaną drewnianą chatę, w której Dżugaszwili senior pracował jako szewc, i w której Ioseb przyszedł na świat, a także opancerzony 83-tonowy wagon kolejowy, w którym wódz narodu podróżował i pracował. Podobno Stalin tak panicznie bał się zamachu na swoje życie, że takich wagonów wyprodukowano aż pięć i wyruszały one zawsze razem, tyle że w różnych kierunkach, tak aby trudno było odkryć, w którym faktycznie znajduje się Stalin (w każdym z pozostałych podróżował jeden z jego sobowtórów).

Mała drewniana chatka ginie w wypasionym marmurowym "opakowaniu"
Wymyślny witraż i marmur zabawnie wyglądają w tym zestawieniu
Tuż przy chatce oczywiście obowiązkowy pomnik wodza
Opancerzony wagon pulmanowski, którym wódz podróżował m. in. na konferencję w Jałcie
Wyposażenie proste ale gustowne
Pokój konferencyjny w środku wagonu
Łózko sami-wiecie-kogo

A na koniec jeszcze w ramach kropki nad "i" wizerunki Józefa Wissarionowicza wypatrzone w dwóch innych miejscach Gruzji- kunsztowna mozaika na stacji kolejki linowej w miejscowości Cziatura oraz popiersie na rynku w miejscowości Chkhorotskou. Jak widać, na ten ostatni ktoś postanowił wylać swoją niechęć w bezpośrednim tego słowa znaczeniu.

Cziatura- Lenin i Stalin ramię w ramię
Piękny cokół... tylko zawartość taka sobie...
Foto jest z 2014 roku. Ciekawe, czy głowa jeszcze stoi ?


1 komentarz:

  1. Super!

    Całkowicie rozumiem dumę Gruzinów ze Stalina.
    Ale historię trza tłuc do głów małolatom, zanim ktoś im ulotki nie podsunie, z której się dowiedzą, że są lepsi/rasą_panów itp...

    OdpowiedzUsuń