"Nasze" Boże Narodzenie przypadające w grudniu jest właściwie w Gruzji nie obchodzone, ale dekoracje świąteczne wiszą już w tym czasie na ulicach. I przyznać trzeba, że w dziedzinie dekoracji Gruzini są mistrzami, bo nawet moje małe śmieszne Zugdidi wygląda jak Las Vegas (heh i zużywa pewnie tyle prądu co Las Vegas, bo wieczorami często bywa że jedynym oświetlonym elementem miasta jest właśnie ta dekoracja a w domach prywatnych ciemność...).
Głównym świętem obchodzonym w szalony i huczny sposób jest Sylwester/Nowy Rok. W jego przeddzień w domach pojawiają się "choinki" (nie wiem jak to coś inaczej nazwać, tutejsi mówią na to "czyczylak"), czyli dekoracje wyrzeźbione z kawałka drewna leszczynowego i ozdobione wstążkami lub gałązkami ostrokrzewu czy czegoś podobnego. Taka "choinka" ma przynieść szczęście i pomyślność domowi oraz nieść zgodę w rodzinie. Czyczylak zwieńczony jest krzyżem i często małą plecioną miseczką, do której wkłada się słodycze i owoce. Aby nie przynieść pecha domowi dekoracji tej nie wyrzuca się, lecz pod koniec stycznia pali.
Również w Sylwestra do dzieci przychodzi Święty Mikołaj i przynosi prezenty. Podobno mieszka on w górach Swanetii, dlatego ubrany jest w tradycyjny gruby biały kożuch i ludowy strój Swanów. O północy wita się Nowy Rok- koniecznie głośno (kiedyś śpiewem, potem wystrzałami na wiwat, teraz wszechobecnymi fajerwerkami).
Gruzińskie Boże Narodzenie przychodzi 7 stycznia i jest uroczystością typowo religijną. Już od wieczora 6 stycznia trwają całonocne nabożeństwa, a w oknach domów obowiązkowo wystawia się zapalone świece jako symbol zaproszenie do domu nowo narodzonego Jezusa. Świece płoną w oknach zresztą przez całe Boże Narodzenie i należy pilnować aby nie zgasły bo to wróży niepowodzenie. No i jeszcze jedna różnica- tradycyjną i obowiązkową gruzińską potrawą świąteczną jest wieprzowina w różnej postaci, dlatego już od kilku dni w okolicy nie spotka się chwilowo świń biegających po drogach.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz