czwartek, 3 kwietnia 2014

Na bogato


Ktokolwiek pomieszkał trochę w Gruzji lub miał okazję przebywać w guesthouse'ach przerabianych z domów prywatnych, na pewno miał okazję przyjrzeć się bardzo specyficznemu gustowi dekoracji wnętrz. Z jakiegoś powodu dominuje opcja "na bogato", która formą i kolorystyką przypomina rosyjski styl empire (i zapewne właśnie z Rosji moda ta przybyła do Gruzji), w wersji ulubionej też przez niejednego króla cygańskiego. W co bardziej zadbanych i bogatszych domach styl ten aż powala swoją wybujałą kiczowatością. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, gdy chodzi o wnętrza wyposażane dwadzieścia lat temu, jednak moda ta króluje do dziś i ma się dobrze. 


Komu złocony fotel, komu?

środa, 26 marca 2014

Milion purpurowych róż


Znacie rosyjską piosenkę Ałły Pugaczowej o milionie purpurowych róż? Jest to jej absolutnie największy hit brzmiący tak: 






Piosenka opowiada o malarzu, który bez pamięci zakochał się w aktorce i sprzedał dla niej wszystko, co posiadał, aby móc ofiarować jej milion purpurowych róż. Niestety, rzeczona aktorka nieszczególnie się tym przejęła i odjechała pociągiem w siną dal, a biedny artysta pozostał ze swoim milionem kwiatów....

Ja pamiętam tę piosenkę z czasów wczesnego dzieciństwa, jednak dopiero niedawno dowiedziałam się, że ta historia wydarzyła się naprawdę, co więcej wydarzyła się w Gruzji!
Malarzem, o którym mowa był gruziński artysta- samouk Niko Pirosmanaszwili znany jako Pirosmani. Urodzony w 1862 roku w rodzinie chłopów w Kachetii, poszedł na służbę do bogatych mieszczan w Tbilisi i tam dopiero nauczył się czytać i pisać. Potem został konduktorem na kolei, a jednocześnie rozwijał w sobie pasję do malarstwa. Jego obrazy powstawały w bardzo prymitywnym a jednocześnie mocno kolorowym stylu, ich główną tematyką były gruzińskie uczty, krajobrazy, postacie i zwierzęta, czyli rzeczy, które obserwował dookoła siebie Był na tyle biedny, że obrazami płacił za posiłki w restauracji czy towary sklepowe, w końcu zmarł w nędzy i jak to zwykle bywa dopiero dużo później jego twórczość została doceniona. Dzisiaj Pirosmani jest sztandarowym artystą gruzińskim, kopie jego obrazów spotkać można dosłownie wszędzie, a wielka ich kolekcja wisi w Muzeum Sztuk Pięknych w Tbilisi.



"Uczta trzech szlachciców"

"Baranek i stół wielkanocny"
"Rybak w czerwonej koszuli"

"Gruziński stół"
"Matka i syn"


Dokładnie nie wiadomo, kiedy wydarzyła się historia wielkiej miłości, i czy była ona prawdą, czy jedynie legendą. Według dostępnych informacji obiektem płomiennego uczucia Pirosmaniego stała się francuska aktorka, która na krótko odwiedziła jego miasto. Malarz popadł w taki zachwyt, iż sprzedał swój dom, a za uzyskane pieniądze zapełnił różami cały plac pod oknem hotelu, w którym zatrzymała się aktorka. Niestety, ta pozostała obojętna na jego uczucie, a i tak niebogaty Pirosmani w taki sposób doprowadził się niestety do bankructwa. I cóż, cała historia przeszłaby pewnie bez echa, gdyby nie wielki przebój Pugaczowej....





środa, 12 marca 2014

Marzec miesiącem kobiet



Tak, wiem, w mocno patriarchalnej Gruzji brzmi to dziwnie, ale takie właśnie hasło usłyszałam dwa dni temu w gruzińskim programie publicystycznym- Marzec Miesiącem Kobiet. A dlaczego tak? Otóż w tym miesiącu obchodzone są tu dwa bardzo "kobiece" święta- 3 marca to Dzień Matki a 8 marca Dzień Kobiet. Szczególnie to drugie święto jest tu mocno celebrowane, przy czym jak zwykle panie świętują osobno, a panowie osobno. Tańce, kwiaty, dużo jedzenia i życzenia składane na każdym kroku- tak wygląda gruziński Dzień Kobiet. Co ciekawe, inaczej niż w Polsce życzenia kobietom składane są także przez inne kobiety, a nie tylko przez mężczyzn, a kwiaty potrafią się magicznie pojawić nawet w najmniej spodziewanym miejscu (już drugi raz dostałam bukiet kwiatów od kompletnie obcych ludzi w restauracji!).


Bukiet na Dzień Kobiet otrzymany w restauracji :-)

Z okazji tak hucznych obchodów postanowiłam dziś przyjrzeć się trzem kobiecym postaciom, które wywarły ogromny wpływ na historię Gruzji. Ich losy i drogi życiowe były różne, ale wszystkie trzy do czasów obecnych pozostają tu wielkimi i czczonymi symbolami. (W poszukiwaniach oprócz informacji zgromadzonych samodzielnie wspierałam się wiadomościami z Wikipedii). 

Chronologicznie patrząc pierwszą z wielkich kobiet w gruzińskiej historii była Nino (268- 335), późniejsza święta (o jej krzyżu pisałam TUTAJ). Według jednej wersji była ona chrześcijańską niewolnicą z Kapadocji sprzedaną władcy gruzińskiemu. Kiedy dzięki modlitwie Nino uzdrowiła żonę Miriana III, dostrzegł on w tym znak, iż należy przyjąć wiarę chrześcijańską, a zatem zbudował według życzenia Nino kościół i sprowadził kapłanów z Konstantynopola. W ten oto sposób w 337 roku dokonała się chrystianizacja Gruzji. Według innej wersji Nino, krewna jerozolimskiego patriarchy, miała w dzieciństwie widzenie, w którym Matka Boża kazała jej wziąć krzyż i udać się do Gruzji głosząc naukę chrześcijańską. Nino dana została także moc uzdrawiania ludzi w imię Chrystusa, a kiedy uzdrowiła żonę króla Gruzji, ten postanowił przyjąć chrześcijaństwo jako religię państwową. No cóż, jakakolwiek by ta historia nie była, święta Nino jest we współczesnym kościele gruzińskim czczona na równi z apostołami i tytułowana "Oświecicielką Gruzji". Wysadzany klejnotami grób świętej Nino odwiedzać można w monastyrze Botbe w Kachetii. 


Wizerunek św. Nino w monastyrze w Martvili




















Najbardziej popularny portret św. Nino



Św. Nino w monastyrze w Katskhi





















Św. Nino w twierdzy Ananuri

Św. Nino przy rondzie w Khashuri


Kolejną wielką kobiecą postacią w gruzińskiej historii była żyjąca w latach 1160-1213 Tamar (Tamara I Wielka) z rodu Bagratydów, która w roku 1184 została królem Gruzji (tak! właśnie królem a nie królową!). Gruzińska szlachta wybrała jej męża, jednak okazał się on brutalem i nieudacznikiem, więc rozwiodła się  z nim, co na tamte czasy było ze strony kobiety krokiem wręcz niewyobrażalnym. Drugiego męża Tamar wybrała sobie sama, jednak nawet po ślubie nie dzieliła się z nim władzą, pozostając "Królem Królów i Królową Królowych". Okres jej panowania uznany został za "Złoty Wiek ", ponieważ własnie wtedy Gruzja osiągnęła szczyt swojej potęgi ekonomicznej, politycznej, militarnej i kulturalnej. Przekazy mówią, iż podczas wojen Tamar osobiście dowodziła armią i stała na czele wojsk. Oprócz tego silnie wspierała rozwój nauki, architektury i religii, była też mecenasem sztuki. W starych źródłach powtarzają się określenia takie jak "Matka niosąca światło" czy "Naczynie Mądrości" oraz  informacje, iż Tamar była wykształcona, odważna, mądra i dbająca o poddanych. W czasach obecnych pomniki Tamary I znaleźć można w każdym zakątku Gruzji, a jej portrety wiszą w większości cerkwi. Budowlą najbardziej kojarzoną z Tamarą jest kamienny kompleks Wardzia (o którym napisać zamierzam już niedługo).


Król Tamar (Tamar Mepe) 


Most Króla Tamary w Poti


Pomnik Tamar w Akhalciche
Wizerunek Tamar w kościele w Wardzi

Portret Tamar w twierdzy Ananuri

Trzecią, chyba najmniej znaną postacią, jest Ketevan królowa Kachetii (1565-1624). Była ona żoną Dawida, księcia Kachetii, jednak rodzinne szczęście nie trwało długo, gdyż jej szwagier Konstantyn zamordował jej męża oraz teścia i przywożąc zwłoki na grzbietach wielbłądów zażądał od Ketevan małżeństwa. Zrozpaczona królowa zwróciła się ku  kachetyjskiej szlachcie i z jej poparciem wygrała bitwę przeciwko Konstantynowi, po czym zajęła się odbudową miast i monastyrów zniszczonych podczas wojny. Podczas najazdu wojsk perskich, w 1614 roku oddała się jako zakładnik w niewolę szacha Abbasa I, co miało zapobiec zniszczeniu Kachetii przez wojska najeźdźców. Szach zażądał od Ketevan wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej i przejścia na islam, a gdy ta odmówiła, nakazał tortury (między innymi polewanie wrzątkiem i wyrywanie paznokci), które doprowadziły do jej śmierci. Ketevan czczona jest w kościele gruzińskim jako święta męczenniczka, a część jej relikwii znajduje się w monastyrze Alaverdi (natomiast pozostała część w Goa w Indiach). W wielu cerkwiach, szczególnie w Kachetii, znaleźć można ikony z jej podobizną, a najwięcej o jej historii dowiedzieć się można w monastyrze Gremi. 


Portret Królowej Ketevan


Monastyr Gremi, najbardziej popularny obraz Ketevan

Trzy kobiety, trzy historie, ale tak naprawdę w każdej z nich te same wątki i cechy- odwaga, siła, mądrość, konsekwentne dążenie do celu. W "miesiącu kobiet" mogę tylko życzyć gruzińskim paniom, aby takie właśnie kobiety obierały sobie za wzór do naśladowania, co powinno być o tyle łatwiejsze, iż różne odmiany imion Nino, Tamar i Ketevan są nadal bardzo chętnie nadawane gruzińskim dziewczętom. 


piątek, 28 lutego 2014

Wstydliwa sprawa


W związku z Igrzyskami Olimpijskimi w Soczi w internecie pojawiło się wiele zdjęć i komentarzy autorstwa osób, które po raz pierwszy zetknęły się z ta częścią świata. Jednym z głównych zaskoczeń była kwestia nieco wstydliwa, a mianowicie obrazki pokazujące dziwne zasady związane z funkcjonowaniem toalet. Świat się zdziwił, świat się pośmiał... a ja przypomniałam sobie, jakim szokiem było dla mnie na początku przyzwyczajenie się do korzystania z gruzińskich urządzeń sanitarnych, które najwyraźniej mają wiele wspólnego z tymi olimpijskimi.

Pierwsza i zasadnicza sprawa, do tej pory budząca moje opory, to kwestia korzystania z papieru toaletowego. Z jakiegoś nie do końca zrozumiałego dla mnie powodu zużytego papieru nie powinno się bowiem wrzucać do toalety, a do kosza stojącego obok. Kosz jest z reguły bez pokrywy, więc widok jest delikatnie mówiąc niesympatyczny. Zastanawiałam się, czy może źródłem problemu są jakieś stare zapychające się rury, ale chyba jednak nie o to chodzi, bo nawet w miejscach nowo budowanych można natknąć się na informację o zakazie wrzucania papieru toaletowego do ubikacji. (Dla dociekliwych: nie raz odruchowo wrzuciłam papier do toalety, spłukałam, nic się nie zapchało ani nie wybuchło, więc kwestia ta nadal pozostaje dla mnie tajemnicą).


Instrukcja na lotnisku w Tbilisi...


... a tak to wygląda w praktyce

D
ruga sprawa to powszechność budowania toalet w stylu "tureckim", czli po prostu nieco bardziej wyrafinowanej dziury w podłodze. I znowu nie mam pojęcia skąd się to bierze, bo raczej nie z kwestii kulturowych- do tej pory przekonana byłam, że takie toalety typowe są raczej dla krajów muzułmańskich. O ile jeszcze w starych budynkach taki wynalazek rozumiem, o tyle w nowych wypasionych knajpach jakoś to dziwnie wygląda. No ale ok, co kraj to obyczaj.


Toaleta w całkiem wydawałoby się przyzwoitej restauracji w Kutaisi


Na koniec jeszcze krótkie nawiązanie do "toalet zespołowych" z których śmiali się dziennikarze w Soczi. Hm, cóż zatem powiedzieć o takiej zbiorczej DAMSKIEJ toalecie w szkole w Zugdidi?


To się nazywa brak tajemnic!


 

środa, 19 lutego 2014

Raj dla kierowców, czyli zmiana perspektywy

Jakiś czas temu policzyłam, że w czasie mojego pobytu w Gruzji przejechałam co najmniej 55 tysięcy kilometrów za kierownicą. Dużo to czy mało- nie wiem. Na początku byłam przerażona i spanikowana, przejazd przez Tbilisi przyprawiał mnie o nerwowe drżenie całego ciała, każde 100km  trasy było jak wygrana bitwa.  Wszystko jednak zmienia się z upływem czasu i choć nadal za kierownicą mam oczy dookoła głowy, to ogólnie czerpię przyjemność z samochodowych wypraw. Nie tak dawno naszła mnie ponadto refleksja, że tak naprawdę wszystko jest kwestią wewnętrznego nastawienia i w sumie w Gruzji kierowcy mają zdecydowanie mniej stresów niż w Europie. Z zasady bowiem kompletnie nie muszą przejmować się surowo u nas traktowanymi przepisami. Pasy na drodze? Jakie pasy, nawet policja radośnie przejeżdża tuż przed nosem ludzi próbujących się przedostać na drugą stronę (offtopic: przechodzenie przez ulicę przypomina słynną komputerową grę w żabkę- najpierw jeden pas, czekanie między sznurami pędzących samochodów, drugi pas itd.). Zatrzymywanie się aby wysadzić pasażera/ pogadać ze znajomym z auta obok/ zabrać kogoś? Proszę bardzo, w dowolnym miejscu, łącznie ze środkiem skrzyżowania i oczywiście bez dawania jakichkolwiek sygnałów kierunkowskazem. Parkowanie? Oooo, to jest chyba w Gruzji najfajniejsze. Parkuje się bowiem w sposób nader dowolny. Nie mam tu najmniejszego problemu z ustawianiem się gdzieś moim wielkim, mało zwrotnym autem, po prostu zostawiam je w mniej-więcej bezpiecznym miejscu (inaczej mogę stracić lusterka) i już. Gruzini są w te klocki jeszcze lepsi, z wrodzonego przymusu bycia pierwszymi (plus lenistwa na skalę niewyobrażalną) parkują beztrosko dosłownie w drzwiach sklepu/urzędu/szkoły nawet jeśli kawałek dalej będzie hektar pustego parkingu. A że na przykład piesi nie zmieszczą się na chodniku? Co to kogo obchodzi, niech sobie radzą! Że inny samochód nie przejedzie? A kogo to obchodzi, grunt, że moje auto stoi! Przecież jak załatwię swoje sprawy, to przyjdę i samochód zabiorę, o co chodzi? Że niby przesadzam? No cóż, nie dalej jak dwa tygodnie temu facet zastawił mnie dokumentnie, po czym poszedł robić zakupy. Kompletnie nie zrozumiał, dlaczego wściekła go dopadłam i zażądałam możliwości wyjazdu, przecież po pierwsze jak zrobi zakupy i wypali papierosa to przyjdzie, a po drugie gdzie niby miał zaparkować, 20 metrów dalej to już zdecydowanie za daleko!


Nie dosyć, że na chodniku, to jeszcze blokując wjazd do bocznej uliczki- brawo!

Wersji parkowania na chodniku jest jak widać wiele

No przecież pieszy przeciśnie się koło drzewa, o co chodzi?

Kto powiedział, że nie wolno parkować na pasach?
Hm, no prawie się zmieściłem, prawda?

Zakaz? Jaki zakaz???

Wisienką na torcie jest system wypracowany w Tbilisi, gdzie z powodu kompletnego braku miejsca samochody parkują na chodnikach. Przy czym aby się na miejsce parkingowe dostać, muszą spory kawałek po chodniku przejechać, bo dostęp jest nie od strony jezdni, a jakby równolegle do niej. Oczywiście po chodniku też jedzie się trąbiąc i rozganiając pieszych na boki, a co! 


Tbilisi- tak, tak, to jest CHODNIK!

Zugdidi- nie widać tego na zdjęciu ale to auto radośnie sobie JEDZIE.
Hm, pewnie przybysz ze stolicy ;-)

Boję się tylko jednego- co będzie po moim powrocie do Polski? Mam nadzieję, że uda mi się powściągnąć nabytą tutaj niefrasobliwość i znowu zacznę zatrzymywać się przed pasami i parkować grzecznie w wyznaczonych miejscach, pilnie zwracając uwagę na znaki drogowe oraz szanując współużytkowników dróg......