sobota, 31 maja 2014

Inny kawałek Gruzji

Do tej pory pokazywałam na blogu zdjęcia krajobrazów gruzińskich, które w dużym stopniu były do siebie podobne- albo morze, albo góry. Dziś przyszła kolej na pokazanie czegoś zupełnie innego, miejsca w Gruzji, do którego od samego początku coś mnie ciągnęło... ale może po kolei. 



Kompleks monastyrów Dawid Garedża (lub Davit Gareji), bo o nim tutaj mowa, jest technicznie rzecz biorąc częścią Kachetii, krainy kojarzącej się przede wszystkim z zielonymi uprawami winorośli. Faktycznie, gdy jedzie się od strony Sagarejo, przez chwilę ma się jeszcze przed oczami typowe kachetyjskie widoki. Jednak już po kilku kilometrach wszystko się zmienia, bo zupełnie bez ostrzeżenia wjeżdżamy w krajobrazy pustynno-stepowe i jak okiem sięgnąć widzimy falujące wysokie trawy i grę kolorów na odkrytych skałach. Jak dla mnie jeden wielki cud. 


Stepy, stepy....


Ach, co za kolory!

... i znowu stepy

















Jadąc do głównego monastyru, przejeżdżamy przez wioskę Udabno, a w niej - niespodzianka! - widzimy pomalowaną na biało knajpę "Oaza" od maja 2013r. prowadzoną przez parę Polaków. O miejscu tym nie tak dawno rozpisywało się kilka polskich mediów, dlatego nie będę tego dublować i po prostu wkleję link oraz link do strony samego projektu.


Widok na Oasis Club z daleka....

... i z bliska

Sam główny kompleks Dawid Garedża (piszę "główny kompleks", bo tak naprawdę większość turystów odwiedza własnie to jedno miejsce, podczas gdy w okolicy pomniejszych monastyrów jest mnóstwo) robiłby średnie wrażenie, bo mocno przypomina skalne miasta Vardzia lub Upliscyche, jednak świadomość, że przebywamy w miejscu zamieszkanym przez mnichów już w VI wieku, połączona z płynącymi z każdej strony szeptami modlących się Gruzinów były dla mnie czymś naprawdę mocnym. Magię miejsca zepsuł mi co prawda jeden z mnichów wywrzaskujący coś przez dłuższy czas do komórki, no ale nie będę się czepiać, bo widoki ze wzgórza wynagrodziły mi wszystko. Co ciekawe, kompleks położony jest częściowo na terenie Gruzji, a częściowo Azerbejdżanu, a zatem od wielu lat trwa o to miejsce spór graniczny. Był nawet moment, gdy służby graniczne obu państw zapowiadały zatrzymywanie turystów, którzy podczas wędrówek tę granicę przekroczą, jednak na szczęście w maju 2012 uzgodniono traktowanie tej okolicy jako "strefy przyjaznej turystom" (można o tym przeczytać na przykład TUTAJ).


Widok z góry na główny kompleks

A to już widok od dołu

Tutaj nadal mieszkają mnisi

Na koniec kilka uwag odnośnie dojazdu: Do Dawid Garedża można dostać się od strony Sagarejo drogą o całkiem znośnej jakości, po której przejedzie właściwie każdy samochód. Można jechać także drogą od/do Rustavi prowadzącą wzdłuż granicy z Azerbejdżanem, jednak jest to teren częściowo wykorzystywany przez wojsko, a droga nie jest utwardzona i składa się głównie z głębokich kolein i dziur- porządny samochód terenowy jest tu niezbędny. Regularnych marszrutek w tym kierunku nie ma, natomiast bywają marszrutki „wycieczkowe”, zawsze istnieje także opcja z taksówką. Jakikolwiek by to środek transportu nie był- jak dla mnie Dawid Garedża to jedno z niewielu miejsc, które w Gruzji zobaczyć trzeba koniecznie!


Jadąc z powrotem ,w tym miejscu trzeba się zdecydować-
terenówki mogą na lewo w stronę Rustavi, cała reszta na prawo!

PS.-Dziękuję Przemkowi, Horstowi i Jarkowi za udostępnienie fotografii !








2 komentarze:

  1. Witaj, trafiłam tu wczoraj i od tego czasu czytam wszystkie posty wstecz. Niesamowite teksty, piękny literacki język, nie mogę się oderwać. Wybieram się w ostatnim tygodniu września, Twój blog bardzo mi pomaga w zdobyciu informacji. A zdjęciem krowiego łba z bazaru straszę córkę, z którą jadę:). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, naprawdę cieszę się, że mogę komuś dostarczyć przydatnych informacji :) Pozdrawiam i życzę wspaniałych wrażeń w Gruzji!

    OdpowiedzUsuń