piątek, 6 kwietnia 2018

Tbiliski skansen, czyli Gruzja w pigułce


Ha! Byliście kiedyś w tbiliskim skansenie? Podejrzewam, że nawet jeśli odwiedzaliście gruzińską stolicę już kilka razy, to położony z dala od centrum park etnograficzny niekoniecznie znalazł się na Waszej trasie. A szkoda, bo to bardzo fajne miejsce!

Istniejący od 1966 roku skansen (a właściwie według oficjalnej nazwy Muzeum Etnograficzne) położony jest malowniczo na 52 hektarach otwartej przestrzeni w pobliżu Jeziora Żółwiego (Kus Tba). Lokalizacja ta jest jego wielką zaletą, bo ze wzgórza rozciąga się piękny widok na Tbilisi, a i miejsce jest na tyle charakterystyczne, że względnie łatwo jest się tam dostać.




Teren skansenu podzielony jest na 14 stref odpowiadających różnym regionom kraju- ot, taka Gruzja w pigułce. . Oprócz domów zobaczyć można także wyposażenie winnicy, kuźni czy cerkwi, także wielu innych budynków, które nie do końca zidentyfikowaliśmy. Przy niektórych domach spotkać można ubranych w ludowe stroje pracowników, którzy wyjaśniają znaczenie mniej znanych elementów wystroju i opowiadają o tradycjach danego regionu. Załapaliśmy się nawet na kilka tradycyjnych gruzińskich pieśni w wersji "na żywo" :)

Tradycyjny dom jednoizbowy (bez okien!)



A tu już dom bogatszy, bardziej wyrafinowany, z kilkoma pomieszczeniami i obowiązkową werandą
Odległości pomiędzy poszczególnymi skupiskami budynków bywają spore- warto mieć wygodne buty!

Najbardziej w skansenie podobały mi się nie tyle same domy (bo wiele podobnych konstrukcji nadal spotyka się w gruzińskich wioskach, więc zaskoczenia wielkiego tu nie było), ale ich wyposażenie. W niektórych były to piękne dywany i makaty na ścianach, rzeźbione meble, srebrne naczynia- a w innych proste drewniane i gliniane przedmioty typowo użytkowe.







Fajnie było też pooglądać wyposażenie zabudowań gospodarczych. Trochę w nich zbyt czysto i uporządkowanie, aby wczuć się w klimat, ale i tak na podstawie zebranych tu sprzętów można sobie wyobrazić, jak pracochłonne były codzienne czynności i ile wysiłku w nie wkładano. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że niektóre ze sprzętów nadal można znaleźć w zapadłych gruzińskich osadach.






Podsumowując: wizyta w skansenie ma sporo uroku, szczególnie, że stanowi miły kontrast dla hałaśliwych i zatłoczonych ulic miasta. Dużym plusem jest możliwość samodzielnego spaceru i dowolnego układania trasy (choć można oczywiście skorzystać z usług przewodnika). Zrobiliśmy sobie nawet mały piknik wśród malowniczych okoliczności przyrody, obserwując przy okazji młodą parę w trakcie sesji zdjęć ślubnych. Na pewno latem wszystko wygląda jeszcze ładniej (nasza wizyta przypadła na pierwsze dni kwietnia, więc było jeszcze trochę chłodno, a i kolor nieba nie zachwycał). Dla wahających się mam też zachęcającą wiadomość- wstęp kosztował jakieś śmieszne grosze, bodajże 3 lari. 



Informacja dodatkowa, gdyby ktoś był bardzo zainteresowany tego typu atrakcjami: co roku latem w skansenie odbywa się wielki festiwal folkloru Art Gene, z którym wiąże się cała masa dodatkowych wystaw, festynów i koncertów. W tym roku będzie miał miejsce pomiędzy 8 a 15 lipca, a szczegóły znajdziecie TUTAJ.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz