Dzisiaj zapraszam na wpis krajoznawczo- kulturowy, w którym fakty pomieszają się z legendą, a całość zakończy się filmem. A bohaterem tego wpisu będzie twierdza Surami. Dziś widoczna w postaci opuszczonych ruin po prawej stronie drogi prowadzącej z Gori w kierunku przełęczy Rikoti, przed stuleciami tętniąca życiem i pełniąca strategiczną rolę przy głównym szlaku wschód-zachód.
Ruiny twierdzy suramijskiej obecnie (źródło: internet) |
Nie wiadomo dokładnie, kiedy wybudowano fortecę w Surami ani kto tego dokonał. Prawdopodobnie był to XI wiek, a właścicielem twierdzy byli książęta Surameli, którzy mieli tu swoją rezydencję (choć krąży także mniej popularna teoria, według której już w I w n.e. istniała w tym miejscu twierdza Surium). Wiadomo, że ktokolwiek rządził twierdzą, posiadał też kontrolę nad ważnym odcinkiem szlaku wiodącym z terenów dawnej Kolchidy na tereny Iberii oraz w kierunku Borjomi. To oczywiście oznacza, że wiele razy toczyły się tu walki, bo takie miejsce było łakomym kąskiem zarówno dla Persów, jak i Imperium Ottomańskiego. Na okoliczność oblężenia twierdza była jednak dobrze przygotowana- stwierdzono m.in., że posiadała sprytnie zamaskowany tunel wychodzący poza obręb zabudowań.
Tak potężna średniowieczna budowla oczywiście aż się prosi o jakąś legendę. I rzeczywiście, legenda istnieje i brzmi tak: Kiedy budowano twierdzę, udawało się wznosić mury tylko do pewnego poziomu, po czym rozpadały się one i nie było na to żadnego sposobu. Zawołano więc mędrca, który orzekł, że budowa wymaga ofiary. Aby wnieść niewzruszoną twierdzę, w jej fundamentach należy zamurować młodego mężczyznę, jedynego syna swojej matki. Wtedy z tłumu wystąpił młodzieniec i powiedział, że złoży swoje życie w ofierze, aby budowa mogła być dokończona i nowa twierdza mogła zapewnić wszystkim bezpieczeństwo przed napaścią obcych wojsk. Następnego dnia chłopak stanął w miejscu, gdzie budowano fundament, a robotnicy zaczęli go zakopywać. Młodzieniec żegnał się już ze swoją zrozpaczoną matką, gdy nagle pojawił się ten sam mędrzec i nakazał wstrzymać prace i oswobodzić chłopaka. "Budujcie spokojnie, wasza twierdza już się nie skruszy. Naród, który ma takich synów, jest i pozostanie niezwyciężony."
Z tych materiałów budowano twierdzę (kadr z filmu "Legenda twierdzy suramijskiej")- źródło: internet |
Na podstawie tej legendy w połowie lat 80-tych XX wieku gruziński reżyser Siergiej Paradżanow nakręcił film "Legenda twierdzy suramijskiej" (gruz. Ambavi suramis tsikhitsa). Film znacznie rozbudowuje legendę, tworząc z niej całą dramatyczną opowieść- młody rycerz wyjeżdża w świat dorobić się majątku i prosi narzeczoną, aby na niego wiernie czekała. Po jakimś czasie wraca, ale żeni się z inną. Z tego związku rodzi się syn Zurab. W międzyczasie porzucona narzeczona zaczyna pracować jako służąca lokalnej wróżbitki, a po jej śmierci zajmuje jej miejsce. Rozpoczyna się budowa twierdzy w Surami, która ma zapewnić wszystkim bezpieczeństwo przed najazdem obcych wojsk. Budowy nie udaje się jednak podciągnąć wyżej, niż do dachu- pomimo ciężkiej pracy robotników mury za każdym razem rozpadają się. Miejscowa wróżbitka nakazuje zatem złożyć ofiarę z młodego mężczyzny, jedynaka, który ma zostać zamurowany w ścianach fortecy. Jak łatwo się domyślić, los wskazuje na Zuraba. Chłopak decyduje się oddać życie,a jego skamieniała w bólu matka musi patrzeć, jak jest żywcem zamurowywany. Zgodnie z przepowiednią, od tego czasu mury twierdzy pozostają nienaruszone i tylko w jednym miejscu przez cały czas zbiera się wilgoć- są to łzy matki Zuraba, które nigdy nie wysychają.
Plakat i kadry z filmu (źródło: internet) |
Udało mi się odnaleźć w sieci film "legenda twierdzy suramijskiej". Choć rozczula łopatologicznym scenariuszem, nieporadnymi efektami i scenografią z lat 80-tych, to jednak ma w sobie to "coś", co sprawia, że chce się go oglądać. Może sprawia to duża ilość muzyki, a może dobór plenerów (m.in. kamienne miasto Upliscyche!)- nie wiem, w każdym razie ja obejrzałam z przyjemnością. Znalazłam dwie wersje językowe, polecam tę gruzińską z angielskimi napisami:
Natomiast wersja z nałożonymi dialogami rosyjskimi jest do obejrzenia TUTAJ.
P.S.- Obecnie Surami bardziej niż z twierdzy znane jest ze specyficznych słodkich wypieków sprzedawanych przy drodze. Poczytacie o nich we wpisie "Na poboczu" TUTAJ
"Legenda twierdzy suramskiej" nie ma żadnego scenariusza i żadnych efektów (scenografię ma) - jak to u Paradżanowa (tbiliskiego Ormianina, b. malarza i fana Pirosmaniego, niż filmowca), którego filmy są serią żywych obrazów. Resztki dialogu umożliwiają obejrzenie filmu niezorientowanemu - odróżnieniu od "Barw Granatu", przed których obejrzeniem wersji sprzed przemontowania przez Jutkiewicza (na polecenie władz) trzeba było zapoznać się z historią Kaukazu XVIII w., najazdu kadżarskiego i z całą czterojęzyczną literaturą i życiem Haritiuna Sajatiana.
OdpowiedzUsuń