środa, 3 października 2012

Na skrzyżowaniu

Do napisania tego postu natchnęła mnie Masjania- Autorka zdjęcia, które jako rodzynek zostawiam na koniec wpisu. 

Sporo już miejsca na moim blogu poświęciłam gruzińskim kierowcom i drogowemu szaleństwu, jednak jak wszystko wskazuje na to, że nadal nie wyczerpałam tematu. Okazuje się bowiem, iż nawet pokonanie autem skrzyżowania może być w Gruzji wielkim wyzwaniem i opanowanie tutejszych zasad może niejednemu Europejczykowi uratować jeśli nie życie czy zdrowie to przynajmniej dużo nerwów. 
Wydawałoby się, że przeciętne skrzyżowanie zaskoczyć nie ma czym- jedziesz w prawo, prostu lub w lewo.... no własnie, z tym "w lewo" bywa różnie. Mogę się tylko domyślać, z czego to wynika, ale na przeciętnym skrzyżowaniu w centrum Tbilisi skręt w lewo..... nie istnieje. Po prostu nie ma takiej opcji. Trzeba jechać przed siebie lewym skrajnym pasem tak długo, aż natrafi się na specjalny pas do zawracania, następnie zrobić skręt o 180 stopni, znowu ruszyć przed siebie, w pełnym biegu wcisnąć się jakimś cudem na skrajny prawy pas i dopiero wtedy skręcić w upatrzoną wcześniej uliczkę. Ufff, sport nie dla ludzi o słabych nerwach!




Na "mojej" prowincji skręt w lewo rozwiązano inaczej, choć równie nietuzinkowo- na skrzyżowaniu z sygnalizacją trzeba się ustawić na skrajnym lewym pasie (zwykle jest to ten sam pas co do jazdy prosto) i obserwować zmieniające się kolory świateł. Zielone na naszym pasie nadal nie uprawnia nas do ruszenia, trzeba odczekać aż zaświeci się pomarańczowe plus pomarańczowa strzałka w lewo i dopiero wtedy ruszyć z kopyta (z kopyta, bo najczęściej mamy na to tylko kilka sekund). 



I tu przy okazji oddaję sprawiedliwość gruzińskim światłom drogowym- ktoś naprawdę nieźle wykombinował dwie rzeczy. Po pierwsze światła ustawione są nie tylko przed ale i za skrzyżowaniem, co daje kierowcy wielki luksus patrzenia przed siebie bez konieczności zadzierania głowy pod dziwnym kątem i prawie przyklejania się do szyby w celu ujrzenia sygnalizacji. A po drugie oprócz samych świateł wszędzie umieszczony jest też licznik pokazujący, za ile sekund zmieni się kolor sygnalizacji. Nie zmienia to faktu, że należy nastawić się na ogólne trąbienie jeżeli nie ruszy się z miejsca dokładnie w tym ułamku sekundy, w którym kolor zmieni się na zielony.



A na koniec zapowiadane już wcześniej absolutnie cudne zdjęcie- czy mógłby mi ktoś objaśnić jak właściwie mam jechać na tym skrzyżowaniu?????



A z kolei to skrzyżowanie "namierzyłam" już sama:


5 komentarzy:

  1. "(...)czy mógłby mi ktoś objaśnić jak właściwie mam jechać na tym skrzyżowaniu?????"
    Tak jak opisywałaś = po_gruzińsku ;-)

    "Niby ustąp - ale! jak_się_uda_to_pierwszeństwo_Twoje - ..no i.. na wszelki wypadek jeszcze przystopuj i sprawdź czy_inny_wariat_akurat_nie_pędzi... (bo zapewne widzi podobne znaki) :-D"
    ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie te znaki są jak najbardziej na miejscu. One poprostu obrazują sposób jazdy Gruzinów. "Mam pierszeństwo czy nie i tak spróbuję przejechać. Jak mnie zmuszą to się zatrzymam ale tylko jak mi się nie uda przejechać. Ale pieszym na pewno nie ustąpie".
    Pozdrawiam, Bartek.

    OdpowiedzUsuń
  3. rozszyfrowalismy to tak: ustap, bo jestes na skrzyzowaniu z glowna droga, ale jednak jak bys tego nie zrozumial, to jednak sie zatrzymaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy by się pogubił z takimi zasadami, gdyby znalazł się pierwszy raz między kierowcami, którzy jeżdżą już na pamięć i denerwują się na tych, co nie wiedzą jak ruszyć. czasami lepiej skorzystać z autobusu ;)

    OdpowiedzUsuń