czwartek, 21 sierpnia 2014

Z dębem w herbie


 "Dawno, dawno temu na wzgórzu górującym nad okolicą wyrósł wielki, potężny dąb. Miejscowi ludzie wierzyli, że zapewnia on opiekę, płodność i pomyślność, więc czcili go i składali mu w ofierze dary, a wzgórze uznawali za święte. Mijały wieki, aż do kraju przybyła religia chrześcijańska. Za namową świętego Andrzeja dąb został wtedy wycięty, aby nikt nie mógł go już pogańsko czcić, a na jego korzeniach postawiono kościół jako znak nowych czasów..." 



- w taki właśnie sposób zaczyna się opowieść o historii jednego z najbardziej znanych miejsc zachodniej Gruzji, monastyru Martvili w regionie Samegrelo. Pierwsza wybudowana w tym miejscu katedra datowana była na VII w. i nazwana została imieniem św. Andrzeja, który nawracał mieszkańców Samegrelo na chrześcijaństwo. Pierwotny kościół został zburzony w wyniku najazdu tureckiego, a w jego miejscu w X w. wybudowano monastyr, który podziwiać możemy do dzisiaj. Od 2007r. oprócz kościoła ponownie funkcjonuje tutaj klasztor żeński oraz klasztor męski. Co ciekawe, w jego megrelskiej nazwie Martvili-Chkondidi przetrwały ślady dawnej legendy, bo "chkoni" po megrelsku to nic innego tylko "dąb". 

Główna katedra p.w. Dziewicy Maryi
 
Co piękniejsze- kaplica czy góry w tle?

Monastyr może nie powala na kolana swoim ogromem (szczególnie jeśli zwiedzało się inne tego typu budowle w Kachetii, Imeretii czy Tbilisi), jednak położony jest w szalenie urokliwym miejscu, z przepięknym widokiem na góry. Pochwalić się może także pięknymi kutymi drzwiami i odrestaurowanymi freskami z XIV-XVII w., czyli czasów, gdy Martvili było religijnym centrum regionu. Z mojego punktu widzenia miejsce to ma jeszcze jedną ogromną zaletę- leży zaledwie o jakieś 45 minut drogi od Zugdidi czy Kutaisi, a jest zdecydowanie mniej oblężone przez turystów niż słynniejsze Gelati czy Motsameta. Poza tym jako jedyny znany mi monastyr Martvili ma transport alternatywny- nie tylko pieszy czy samochodowy, ale także w postaci czynnej kolejki linowej. 


Ręcznie kuty motyw świętych Piotra i Pawła
Odrestaurowane freski


Przepiękne oryginalne rzeźbienia

Jeśli podróżuje się samochodem (bo marszrutkami może być to skomplikowane czasowo), wyprawę do Martvili można dodatkowo przedłużyć o kilkanaście kilometrów i dojechać aż do wioski Salkhino, gdzie znajduje się dawna letnia rezydencja rodu Dadianich. Po drodze w Chkhori podziwiać można kaskady małej elektrowni wodnej- niby nic wielkiego, ale widoczek cieszy oczy. Z kolei sielski klimat przy pałacu Dadianich aż prosi o piknik. Posiadłość składa się bowiem z niezwykle jak na Gruzję zadbanego parku, pałacu, winnicy i ogromnej piwnicy z winami, a także małego kościołka z wieżą dzwonniczą, który wg źródeł historycznych był pierwszym kamiennym kościołem w okolicy. Wielka szkoda, że pałacu nie można zwiedzać, bo podobno jest piękny, ale niestety należy do Patriarchy Gruzji i jest zamknięty dla turystów. Można za to przejść się w pobliże przepływającej obok rzeczki i spotkać... niedźwiedzia, trzymanego w niezbyt dużym kojcu i wyglądającego na mocno nieszczęśliwego.

Kaskady przy elektrowni w Chkhori

Letni pałac Dadianich w Salkhino

Kvevri dodają uroku krajobrazowi

Winnica i kamienny kościółek

Naprawdę przykro patrzeć na tego niedźwiedzia :(

PS.- Z Martvili prowadzi prosta droga także do innego ciekawego miejsca, Nokalakevi (link tutaj: http://innagruzja.blogspot.com/2012/04/tego-nie-byo-w-przewodniku-nokalakevi.html). W okolicy można też w sezonie letnim próbować spływu kanionem (nie testowałam, ale wzmiankę o tym przeczytać można na przykład tutaj: http://bujiashvilitinatin.wordpress.com/2013/07/22/martvili-canyon-dadiani-baths/)


sobota, 9 sierpnia 2014

Sześć lat po wojnie


W moim blogu z premedytacją uciekam od dywagacji historyczno-politycznych, gdyż nie uważam, abym ja jako osoba posiadająca wybiórcze informacje miała jakiekolwiek prawo formułować ostateczne opinie w kwestiach, co do których nawet miejscowi nie są zgodni. Trudno jednak pominąć całkowitym milczeniem przypadającą właśnie rocznicę 7/8 sierpnia, czyli dnia, w którym w 2008 roku doszło do zbrojnej eskalacji konfliktu gruzińsko-osetyjskiego, nazwanej później "wojną pięciodniową". O samym przebiegu konfliktu napisano już mnóstwo, zatem zamiast się powtarzać odeślę po prostu do zasobów internetu (choćby TUTAJ do Wikipedii, która dosyć obiektywnie opisuje przebieg zdarzeń lub do TEJ bardzo ciekawej choć obszernej analizy).

Tbilisi, pomnik ku pamięci poległych w wojnie 2008