niedziela, 28 grudnia 2014

Śpiewać każdy może

Skoro świąteczna atmosfera dookoła (choć przypominam, że w Gruzji Boże Narodzenie będzie obchodzone dopiero w styczniu!), to dla potrzymania klimatu rozpocznę gruzińską kolędą Alilo.



Jak łatwo się domyślić, to właśnie gruzińska muzyka i śpiew są tematem dzisiejszego posta. Już dawno chciałam o nich napisać, bo są one  tak charakterystycznymi elementami tutejszej codzienności, że nie da się poczuć "smaku" Gruzji bez nawiązania do jej muzyki.

Moją ulubioną gruzińską piosenką jest zdecydowanie Bani Rachuli. Piosenka banalna- tańcząca piękna dziewczyna, chłopak, takie tam... ale słowa tak naprawdę nie są ważne. Ważna jest niesamowita energia, jaką ta muzyka ze sobą niesie. Aż chce się samemu tańczyć, śpiewać i klaskać.



Oprócz tej energii w gruzińskich piosenkach fascynujące jest jeszcze coś innego. U nas mówi się, że "śpiewać każdy może".... a w Gruzji najwyraźniej śpiewać każdy musi. Śpiew napotkać tutaj można dosłownie wszędzie, a co jest niesamowite, wielogłosowe pieśni wykonywane są o tak, po prostu, bez wielkich przygotowań, po prostu zbiera się kilka osób i już. Rodzina śpiewająca nad grobem zmarłego, przyjaciółki śpiewające w parku, młodzież umilająca sobie czas na lotnisku, kilka osób rozpoczynających piosenkę w knajpie- wszystkie te sceny to zupełnie normalne elementy życia codziennego. Niestety, nagrane przeze mnie przy takich okazjach filmiki są nieco za duże, aby je tutaj wstawić, ale posłuchajcie chociażby tego:



Jak już po tych kilku przykładach widać, gruzińska muzyka to zdecydowana przewaga wokalu nad instrumentami. Oczywiście instrumenty też się pojawiają, są to głównie bębenki, piszczałki i małe gitary, ale ich zadaniem jest głównie nadanie tonacji i ogólnej linii melodycznej, całością utworu zdecydowanie rządzą ludzkie głosy.



Teraz jeszcze troszeczkę teorii: pieśń gruzińska, że dzieli się na kilka kategorii- chakrulo śpiewane w czasie biesiad i przyjęć, krimanchuli czyli partie jakby jodłowania, naduri będące elementem tradycji związanej z kultem winorośli, oraz kolędy alilo. Cały odrębny dział stanowią też hymny i pieśni liturgiczne. (Źródło http://www.unesco.pl/kultura/dziedzictwo-kulturowe/dziedzictwo-niematerialne/lista-dziedzictwa-niematerialnego/europa-i-ameryka-polnocna/gruzja/Co ciekawe, na stronie UNESCO doczytałam się niedawno, iż gruziński śpiew polifoniczny (czyli wielogłosowy) w 2008 roku wpisany został na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości.

A na koniec ciekawostka- w 1977 roku nagranie jednej z gruzińskich pieśni chakrulo z regionu Kachetii zostało włączone do zbioru 116 utworów różnego gatunku i umieszczone na pokładzie sondy Voyager. Sonda w 2013 roku opuściła nasz Układ Słoneczny i podróżuje teraz przez galaktykę... a zatem kto wie, może kosmici też będą mieli szansę zachwycić się gruzińską polifonią ;) ?


wtorek, 16 grudnia 2014

Sen o turystycznej potędze

Przeglądałam ostatnio różne gruzińskie strony w internecie i natrafiłam na to
http://www.goderdzi.ge/eng/18/ABOUT%20GODERDZI%20RESORTS
Na pierwszy rzut oka- cudo. Wspaniały kurort narciarski najwyższej klasy w górach Adżarii. Aż się sama zdziwiłam, że ani ja, ani nikt z moich znajomych tam nie był i nawet o tym miejscu nie słyszał. Sprawa wyjaśniła się jednak bardzo szybko, po wnikliwej analizie stronki zorientowałam się bowiem, że ambitne plany pozostały tylko planami, a w internecie możemy pooglądać sobie co najwyżej wizualizację z 2010 roku (oba zdjęcia pochodzą ze strony http://snow.ge/photos-the-ski-resorts-georgia/goderdzi-photos.html).

Miało być tak....

.... a jest tak

Cóż, takich niezrealizowanych planów jest w Gruzji niestety mnóstwo. Sztandarowym przykładem jest tu Lazika (http://innagruzja.blogspot.com/2013/02/miasto-niespenionych-marzen.html), dołączyć można do nich choćby Instytut Techniczny w Batumi (gigantyczny budynek ukończony w 2013r., który nigdy nie został oddany do użytku) czy głośno zapowiadaną przebudowę Zugdidi.


Na banerze piękna wizualizacja, na zdjęciu to, co z niej (nie) wyszło
Planowany Instytut Techniczny w Batumi-
ten imponujący budynek stoi pusty już kilkanaście miesięcy

Przyczyna takiego stanu rzeczy jest prosta- poprzedni prezydent Mikhail Saakashvili (z uwagi na specyficzne hobby zwany przeze mnie Miszą Budowniczym) wyśnił i wymarzył sobie Gruzję jako potęgę turystyczną. Ktokolwiek odwiedzał Gruzję latem 2012r. pamięta zapewne, jak w ramach akcji promocyjnej każdy cudzoziemiec otrzymywał przy kontroli paszportowej małą buteleczkę gruzińskiego Saperavi... - tak, tak, to też był autorski pomysł prezydenta w ramach udowadniania turystom, że jedyne słuszne wino pochodzi z Gruzji :) A w wywiadach w 2012r. mówił on na przykład tak: "Odnawiamy Akhalciche i będzie to nowy cud świata. Budujemy najszybciej na świecie. Kutaisi miało najbardziej zniszczoną infrastrukturę, a teraz staje się nowoczesnym miastem. Wprowadziliśmy zmiany w prawie, dzięki którym Lazika otrzyma specjalny status. Zbudujemy sieć nowoczesnych kurortów na czele z Borjomi. Odrestaurujemy Tskaltubo, Abastumani i inne miejsca. Za 5 lat Gruzję będzie odwiedzać 10 milionów turystów rocznie". (http://www.streampress.com/news/press-release/government/item/792-president-saakashvili-every-tourist-in-georgia-will-receive-a-bottle-of-wine, http://www.georgiatimes.info/en/news/41379.html).

Zamiar świetny, tylko z realizacją niestety było gorzej. Plany budowy powstawały często w pośpiechu, poszczególne budowle konstruowano w absurdalnych miejscach bez żadnego odniesienia do realnego świata, a fundusze stosowano tak, jakby miały nigdy się nie skończyć. Jakość wykonania była też mocno zaniżona. W sumie wyglądało to tak, jakby w wielu przypadkach powstające obiekty miały zadowolić przede wszystkim oko prezydenta, a nie potencjalnych turystów. Niestety, w delikatnie mówiąc średnio zamożnej Gruzji wiele z planów było czystym bujaniem w obłokach, coraz mocniej zresztą krytykowanym (tutaj znaleźć można jeden z mało pochlebnych artykułów z roku 2011 http://www.georgiatimes.info/en/interview/50550.html) mówiący między innymi o "przedkładaniu politycznych fantazji nad dobrem kraju" i "niestabilnej sytuacji finansowej kraju żyjącego w dużej części z międzynarodowych dotacji"). Prezydenckie oczekiwania coraz bardziej rozmijały się z rzeczywistością, aż w końcu nastąpiła zmiana władzy i wcześniejsze plany zostały mocno skorygowane, a w wielu przypadkach po prostu zarzucone.


Plan na 2013...

... i rzeczywistość w 2014.

Tak miał wyglądać jeden z hoteli w Anaklii .....

.... a na tym się skończyło
Co mnie w tym wszystkim dobija, to fakt, że na te wszystkie wizje wydano ogromne pieniądze, przy czym zupełnie rozminięto się z prawdziwymi turystycznymi potrzebami. Gruzja nie jest i nie ma szans być celem wycieczek bogatych turystów szukających "all inclusive". Gruzja ma ogromny potencjał wynikający z jej dziedzictwa kulturowego, tysiącletnich budowli, obiektów sakralnych, przepięknej przyrody i to właśnie tam powinny być lokowane fundusze. Do tego sprawny system transportu, schludne hotele o rozsądnych cenach (na razie ten segment rynku zabezpiecza prawie wyłącznie prywatna inicjatywa) i sukces gotowy.

PS- Żeby już tak całkiem nie marudzić, to muszę wspomnieć, że w Gruzji w okresie Miszy Budowniczego zrealizowano też kilka całkiem ciekawych projektów. Ale o tym to już innym razem :)