sobota, 25 czerwca 2016

Kawa czy herbata, czyli co pić w Gruzji


Hasło przewodnie kolejnej już edycji akcji "W 80 blogów dookoła świata" to kawa i herbata. W moim artykule opowiem Wam o moich herbaciano-kawowych doświadczeniach z Gruzji, natomiast na końcu znajdziecie linki do opowieści o aromatycznych napojach z innych krajów.  Serdecznie zapraszam!




W zestawieniu "kawa czy herbata" Gruzja nieodparcie kojarzy się z herbatą. I słusznie, bo jest to najbardziej na północ wysunięty kraj, w którym uprawia się tę roślinę. Według jednej z wersji niejaki Jacob McNamara, jeden z angielskich żołnierzy, którzy trafili do niewoli po Wojnie Krymskiej, osiedlił się na brzegu Morza Czarnego i postanowił tutaj wykorzystać wiedzę o uprawie herbaty nabytą w koloniach brytyjskich. Druga wersja mówi o tym, że to książę Gurii Eristavi sprowadził sadzonki herbaty do swojego ogrodu botanicznego i to dzięki niemu założono pierwsze plantacje. Z kolei inna historia opowiada, że pierwsze plantacje herbaty pod Batumi założył szwedzki wynalazca i przedsiębiorca Alfred Nobel, którego firma budowała rurociąg z pól naftowych Baku do portu w Batumi. Przy budowie pracowali Chińczycy i to oni rozpoczęli nad brzegiem Morza Czarnego uprawę herbaty, która była dla nich podstawowym i niezbędnym  napojem. Możliwe, że w każdym wątku jest trochę prawdy, faktem jest natomiast, że pierwsza "Herbata kaukaska" pojawiła się w drugiej połowie XIX wieku, przy czym początkowo była to słabej jakości mieszanka, którą dodawano do herbaty chińskiej. Nasiona herbaty sprowadzano z Indii, Chin i Cejlonu, zaczęto jednak pracować nad uzyskaniem lokalnych odmian, które byłyby m.in. wytrzymałe na niższe temperatury. W czasach ZSRR powołano instytut badań nad herbatą, a w związku z założeniami socjalistycznej gospodarki samowystarczalnej zwiększono skalę upraw herbaty i powołano do życia wiele plantacji i fabryczek na terenie Gurii, Adżarii i Samegrelo. Produkcja osiągała tak wysokie wyniki, że po raz pierwszy w historii zastosowano maszynę do zbierania herbaty, która w jeden dzień mogła wykonać pracę dotychczas wykonywaną przez zbieracza w miesiąc. Niestety, za zwiększeniem ilości poszło także znaczne obniżenie jej jakości i to do tego stopnia, że gruzińską herbatę, która jeszcze na przełomie wieków dostawała nagrody na międzynarodowych targach, w latach 50-tych XX wieku podobno powszechnie nazywano "łupieżem Stalina". Ta wątpliwej jakości mieszanka dostępna była także w PRL-owskiej Polsce.

Opakowanie herbaty gruzińskiej znane z czasów PRL-u (źródło: internet)


Opustoszała dawna fabryka herbaty pod Zugdidi (Samegrelo)


Czas nie był łaskawy dla tego miejsca

Piękna mozaika pokazująca pracę przy zbiorach herbaty


Po upadku ZSRR gruzińskie pola herbaciane opustoszały. Nie było już chłonnego rynku, nie było też chętnych do ciężkiej fizycznej pracy na plantacjach. Tylko nieliczni pasjonaci uprawiali mieszanki na lokalne potrzeby. Dopiero od kilku lat herbaciane pola wracają do łask, odradzają się również lokalne fabryki i wzrasta eksport. Jest to dopiero początek dalekiej drogi, ale już teraz śmiało można powiedzieć, że gruzińska herbata ma wiele do  zaoferowania- moje ulubione mieszanki o nucie "gruzińskie jagody" i "owoce cytrusowe" są naprawdę warte polecenia. Niektóre z nich można już kupić w Polsce, choć jak na razie raczej w sklepach niszowych. W Gruzji krajowa herbata coraz częściej króluje na stołach, przy czym sporą rolę oprócz walorów smakowych gra jej korzystna cena. Najlepiej sprzedaje się herbata czarna (Gruzini piją ją bardzo mocną i słodką), słabiej owocowa i zielona. W zeszłym roku rząd ogłosił plan wprowadzenia programu wsparcia dla lokalnych plantacji i fabryczek herbaty, jest więc szansa, że herbaciane tradycje będą rozkwitać. 



Niektóre plantacje herbaty powoli się odradzają



Odmiany gurieli i rcheuli z różnymi dodatkami produkowane obecnie 


Oczywiście w Gruzji pije się też kawę. Najbardziej popularna jest wersja "turkuli", czyli po prostu kawowe fusy zalane wrzątkiem (coś, na co w Polsce mówimy błędnie "kawa po turecku") lub kawa faktycznie przygotowywana na sposób turecki, czyli starannie gotowana w tygielku z długą rączką (po szczegóły zapraszam na mojego tureckiego bloga TUTAJ). Jej odmianą jest kawa po batumsku, której ziarna prażone są z czosnkiem, przez co nabierają bardzo intensywnego aromatu, popularna jest też kawa po królewsku z nałożonym na wierzch koglem-moglem (jajkiem utartym na sztywno z cukrem). I choć generalnie za parzoną kawą nie przepadam, to ta ostatnia jest wyjątkowo pyszna, choć niestety pracochłonna. Inne rodzaje kawy nie są w Gruzji szczególnie popularne, w nowoczesnych knajpach i na stacjach benzynowych pojawiły się już ekspresy, z których płynie znośne latte czy cappucino, ale w mniejszych miejscowościach takich rarytasów się nie uświadczy. O gruzińskiej niechęci do "fikuśnych" kaw świadczyć mogą te dwie prowincjonalne scenki (pierwszej byłam świadkiem, drugą opowiadał mi zdruzgotany kolega):


- Poproszę kawę latte.
- Jaką?
- No taką kawę z mlekiem.
- Hmmmm....
..... po czym na stół wjeżdża czarna kawa w filiżance i kubek mleka.....


- Poproszę cappucino.
- Cappucino.... a chciałby pan z mlekiem czy bez?




Jedna z sieci podających różne "europejskie" rodzaje kawy


Podsumowując- moim zdaniem gruzińską bitwę "kawa czy herbata?" wygrywa zdecydowanie ta druga i jeśli będziecie mieli okazję, koniecznie jej spróbujcie!

Bonus 1- TUTAJ znajdziecie przepis na pyszne ciasto herbaciane z fantastycznej strony Oblicza Gruzji.

Bonus 2- słowniczek przydatnych gruzińskich pojęć:
kawa (w domyśle: po turecku)- თურქული ყავა (wym. turkuli kawa)
z mlekiem- რძით (wym. rdzit)
cukier- შაქარი (wym. szakro)
cappuccino- კაპუჩინო (wym. k'apucino)
herbata- ჩაი (wym. czaj)
herbata zielona- მწვანე ჩაი (wym. mcwane czaj)



A tutaj możecie poczytać posty z całego świata z kawowo-herbacianą myślą przewodnią:

Austria:
Viennese Breakfast: Herbata po austriacku
Chiny: 
Biały Mały Tajfun: Kawa Hani
Hiszpania:
Hiszpański na luzie: Trzy kawowe napoje z Walencji
Kirgistan: 
Kirgiski.pl: Kirgiskie picie herbaty
Enesaj.pl: Historia herbaty w Kazachstanie
Niemcy:
Nauka niemieckiego w domu: Kawa czy herbata w Niemczech
Niemiecka Sofa: Kawa czy herbata? - garść ciekawych idiomów
Rosja:
Blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim: Herbata w literaturze rosyjskiej
Tanzania/Kenia:
Suahilionline: Chai masala
Turcja:
Turcja okiem nieobiektywnym: Kawa prawdę Ci powie


 Jeśli ktoś z Was też jest autorem językowo-kulturowego bloga i chciałby się do nas przyłączyć, zachęcam do zajrzenia na TEGO bloga grupy, a także do kontaktu pod adresem e-mailowym blogi.jezykowe@gmail.com.  


poniedziałek, 20 czerwca 2016

Piszemy po gruzińsku


O gruzińskim alfabecie wspominałam już kilka razy- na przykład TUTAJ, TUTAJ czy TUTAJ. Nietypowy kształt liter i pozornie niemożliwe do odcyfrowania wyrazy za każdym razem wzbudzały wiele emocji wśród czytelników bloga. Wielu z Was nie wierzy, że w gruncie rzeczy opanowanie tego alfabetu to tylko kwestia ćwiczeń manualnych i wcale nie jest takie trudne, na jakie wygląda.  Naprawdę wiem co mówię- pisać i czytać po gruzińsku nauczyłam się samodzielnie, jeszcze zanim rozpoczęłam naukę tego języka! Dlatego aby przekonać Was, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, daję Wam okazję do samodzielnego zmierzenia się z gruzińską pisownią. Gotowi na wyzwanie?

piątek, 3 czerwca 2016

Sztuka transportowania 2


Na początku mojego pobytu w Gruzji, kiedy jeszcze dziwiło mnie wiele rzeczy będących w tym kraju na porządku dziennym, napisałam o rozwiniętej do perfekcji sztuce transportowania różnych dziwnych rzeczy różnymi dziwnymi pojazdami (do obejrzenia TUTAJ). Później już przestałam się dziwić, ale nie przestałam robić zdjęć, bo gruzińska pomysłowość okazała się praktycznie nieograniczona. Generalnie zasada jest prosta- jeśli coś uda się zapakować bądź przymocować do pojazdu, a pojazd jest w stanie się poruszać, to znaczy, że ładunek można przewozić. Ewentualne względy bezpieczeństwa lub naciąganie do granic możliwości praw fizyki to już nieistotne szczegóły... Kiedy mieszkałam w Gruzji i musiałam na drodze lawirować między tymi kuriozalnymi pojazdami, wzbudzały one we mnie często strach lub irytację (bo nie myślcie, że jadą wolno i ostrożnie- one nadal gnają, ile tylko da się wycisnąć!), ale teraz zaglądam do archiwum już tylko z rozbawieniem.

Zapraszam do galerii :)

Jabłecznik luzem