niedziela, 25 czerwca 2017

Wakacyjny słowniczek z komentarzem


Mam dla Was dzisiaj kolejny wpis z cyklu "W 80 blogów dookoła świata". Wakacyjne wyjazdy tuż przed nami, dlatego postanowiliśmy przybliżyć Wam trochę słownictwa przydatnego w różnych krajach. Ja zapraszam do nauki kilku pojęć po gruzińsku, natomiast na końcu znajdziecie linki do słowniczków z innych krajów.  Serdecznie zapraszam! 


Każdy wakacyjny wyjazd to kontakt z obcym językiem. W niektórych krajach jest łatwiej dogadać się z ludnością tubylczą, a w niektórych nieco trudniej. Jeśli chodzi o Gruzję, to próba opanowania miejscowego języka w kilka dni jest z góry skazana na niepowodzenie, bo zarówno skomplikowany alfabet (więcej TUTAJ), jak i dziwna wymowa niektórych głosek bardzo utrudniają płynną komunikację. Na szczęście Gruzini to bardzo otwarty i wylewny naród, więc mieszanka rosyjskiego, angielskiego i polskiego z reguły świetnie zdaje egzamin podczas krótkiego, wakacyjnego wypadu.

wtorek, 6 czerwca 2017

Pięć etapów mojego związku z Gruzją


Dzisiejszy wpis jest elementem "projektu letniego" Klubu Polki na Obczyźnie, podczas którego zastanawiamy się, jak zmieniało się z upływem czasu postrzeganie przez nas kraju, do którego zaprowadził nas los. Cały projekt śledzić możecie na stronie Klubu TUTAJ.



Kiedy dzisiaj myślę o tym, jak wyglądało moje nastawienie do Gruzji, jestem w stanie zdefiniować pięć etapów tego niełatwego związku.

Najpierw było ZASKOCZENIE
Przed moim wyjazdem, w 2011 roku, Gruzja nie była jeszcze krajem tak modnym wśród naszych rodaków jak obecnie, i znalezienie wiarygodnych materiałów na jej temat było dosyć trudne. Kojarzyły mi się telewizyjne relacje z nie tak wtedy odległej "wojny pięciodniowej" (2008), oprócz tego wiedziałam jeszcze, że w Gruzji leży "herbaciane Batumi", stolicą kraju jest Tbilisi, a na ulicach chyba rosną palmy. O regionie Samegrelo i mieście Zugdidi nie znalazłam prawie żadnych materiałów i do Gruzji ruszyłam uzbrojona jedynie w informację, że jest to 50-tysięczne miasteczko w zachodniej części kraju. A na miejscu... naprawdę, nic nie przygotowało mnie na tabuny krów, psów i świń chodzących dosłownie wszędzie, na ekstremalnie niebezpieczny lokalny styl jazdy, na domy bez ogrzewania, na brak podstawowych (w mojej ówczesnej opinii) produktów spożywczych, na ogromne różnice w mentalności.... 

50-tysięcznie miasto... serio?????

czwartek, 1 czerwca 2017

Odrobina luksusu


Okres urlopowo-wakacyjny zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim rośnie ilość informacji i wpisów o możliwościach wypoczynku w Gruzji. Zauważyłam jednak ciekawą prawidłowość- w polskich mediach niepodzielnie króluje obraz Gruzji siermiężnej, będącej celem wypraw wyłącznie dla turystów z plecakami, namiotami i umiłowaniem do nocowania w niskobudżetowych hostelach. Oczywiście, tanie podróżowanie jest ulubioną opcją większości turystów (też je lubię, to chyba oczywiste!). Jednak dla zrównoważenia obrazu gruzińskiej turystyki postanowiłam poświęcić kilka słów tym bardziej luksusowym miejscom wypoczynku.

A zatem- czy Gruzja to tylko hostele i tanie prywatne kwatery? Nie, nie i jeszcze raz nie. Jeśli podróżujemy służbowo lub turystycznie mając fundusze na hotele z nieco wyższej półki, główne gruzińskie miasta zaspokoją nasze potrzeby bez problemu. W Tbilisi funkcjonują hotele praktycznie wszystkich znanych sieci (nie chcę szerzyć kryptoreklamy, więc ich tu nie wyliczę, wystarczy poszukać w internecie), a standard obsługi w niczym nie ustępuje "światowemu" (no, chyba że chodzi o jedzenie, bo z europejskim stylem tworzenia potraw Gruzini mają wieczny problem... ale w końcu kto rozsądny będąc w Gruzji domaga się norweskiego łososia czy sznycla po wiedeńsku!). Prawdziwy boom hotelowy przeżywa Batumi, gdzie ogromne cztero- i pięciogwiazdkowe hotele o fantazyjnych kształtach zajęły już całe centrum i rozrastają się wzdłuż  bulwaru. I o ile w Tbilisi nowoczesne hotele stanowią głównie zaplecze konferencyjne, te w Batumi budowane są najczęściej z myślą o wczasowiczach i miłośnikach nadmorskich uciech. 

Jeden z tbiliskich Marriottów