wtorek, 18 grudnia 2012

W Gruzji nie ma zimy ?????????


Wiele razy słyszałam od znajomych, że mam wielkie szczęście, bo przebywam w kraju, w którym nie ma zimy- przecież Gruzja to klimat gorący i subtropikalny... Palmy i takie tam..... Taaaaaaa..... jasssne..... 

Pierwszy raz w życiu zobaczyłam palmy pokryte śniegiem!


Nic bardziej mylnego- mroźna, śnieżna zima w Gruzji jak najbardziej jest. Mało tego, przychodzi podstępnie i z dnia na dzień. Jeszcze dwa tygodnie temu chodziłam w krótkim rękawku i zrywałam mandarynki z drzewa, jeszcze wczoraj przy prawie dziesięciu stopniach na plus biegałam po parku..... A tu dziś paskudna niespodzianka- przyszła zima i od razu zaatakowała z całą mocą. 

Miałam w dodatku wątpliwą przyjemność przedzierania się samochodem 300km z Zugdidi do Tbilisi i naprawdę nic nie zostało mi oszczędzone. Marznący deszcz, potwornie silny wiatr spychający z drogi, wpadnięcie  w poślizg na bardzo niewinnie wyglądającym odcinku pokrytym w rzeczywistości "czarnym lodem" .... a później było już tylko gorzej.  

Powinnam była się zorientować że coś jest nie tak, gdy na poboczach przed odcinkiem biegnącym przez góry zobaczyłam stojące sznury ciężarówek, ale jakoś nie wzięłam sobie tego za bardzo do serca i oto nagle wylądowałam w samym sercu szalejącej burzy śnieżnej. Bogu niech będą dzięki za napęd 4x4, bo bez niego moje ciężkie auto utknęłoby na amen na którymś z podjazdów tak jak wiele mijanych przeze mnie nieszczęśników. Miałam cichą nadzieję, że po przebrnięciu przez ten kawałek będzie lepiej, ale niestety nic z tego. Autostrada od Gori nie wyglądała dużo lepiej, a w dodatku namnożyło się szalonych marszrutek pędzących na złamanie karku (tzn jakieś 70-80km/h, ja jechałam w porywach do 60km/h i nawet to chwilami było ryzykowne!!!). Głowę dam, że wszystkie miały letnie opony, a przy tym prawie żaden kierowca nie pomyślał o włączeniu świateł, więc wyłaniały się jak koszmar ze śnieżnej zawiei, brrrrrrr. Poniżej kilka fotek, przy czym zapewniam, że widoczny na nich odcinek był już "małym pikusiem" przy tym, co było wcześniej (bo wtedy nie o robieniu fotek myślałam, oj nie.....)

Tak, to jest "autostrada" między Gori a Tbilisi. Tylko ja i jakaś samobójcza marszrutka....





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz