piątek, 30 stycznia 2015

Podziemne miasto króla Tamar

Gruzja oferuje wiele ciekawych miejsc do zwiedzania, w dodatku rozrzucone są one dokładnie po całym kraju. Dlatego bardzo długo trwało, zanim na moim celowniku znalazła się do jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych- skalne miasto Vardzia (ვარძია) w regionie Samcche-Dżawachetia. Znajduje się ono w odległości około 60km (1,5 godziny jazdy) za Achalciche i już sam dojazd do niego jest przepiękny, zatem warto odbyć tę drogę choćby już dla niezapomnianych widoków. Mnie się tak spodobało, że odwiedziłam Vardzię trzykrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego.


Gdzieś za tymi górami jest już Turcja
Różnorodne formy skalne po obu stronach trasy


Taka droga aż zaprasza do przygody

Przed wizytą w Vardzi miałam okazję zwiedzać inne gruzińskie kamienne miasto, (http://innagruzja.blogspot.com.tr/search/label/Upliscyche), dlatego niezupełnie byłam przygotowana na to, co tym razem zastałam na miejscu. W odróżnieniu bowiem od Upliscyche, które rozciągnięte jest w poziomie, Vardzia ukształtowana jest jakby kompaktowo i w pionie. Trzeba wgłębić się w jej historię, żeby zrozumieć, dlaczego tak jest.
Pierwsze pieczary w miękkiej skale powstały prawdopodobnie już w VIIIw., natomiast około 1185 roku rozpoczęło się budowanie całego kompleksu mieszkalnego. I choć trudno w to uwierzyć, 13 poziomów komnat i sal (łącznie około 3000!) zbudowano całkowicie pod ziemią, nie zapominając o systemie dostarczania wody i powietrza. Jedyne wyjścia na powierzchnię znajdowały się w sporej odległości, tunele wiodły bowiem aż nad brzegi rzeki Kura. Fundatorem i opiekunką całego projektu byłą Tamar, która jako król (dlaczego król a nie królowa? odpowiedź znajdziecie tutaj http://innagruzja.blogspot.com.tr/2014/03/marzec-miesiacem-kobiet.html) postanowiła zadbać o bezpieczeństwo swojego ludu w czasie najazdów mongolskich pustoszących okolicę. W podziemnym mieście mogło schronić się nawet do 60 tysięcy osób, a oprócz komnat typowo mieszkalnych była tam między innymi kaplica, klasztor i sala tronowa. Niestety w 1283r. potężne trzęsienie ziemi sprawiło, że kompleks skalny rozpadł się, górna jego część runęła, a około 2/3 pomieszczeń uległo zawaleniu i całkowitemu zniszczeniu. Tak więc to, co oglądamy dzisiaj, jest tak naprawdę przekrojem przez pierwotną budowlę z czasów króla Tamar, która nigdy nie miała ukazać się ludzkim oczom w takim kształcie.


Kolory i kształty skał wyraźnie pokazują, gdzie nastąpiło osuwisko

Do dnia dzisiejszego w skalnym mieście zachowało się około 300 pomieszczeń, jednak część kompleksu jest niedostępna dla zwiedzających, gdyż pełni funkcję męskiego klasztoru. Vardzię zwiedzać można przez cały rok, choć ja osobiście rekomenduję późną wiosnę lub wczesną jesień (brak tłumów i szczególnie malownicze widoki). Po zapłaceniu 3 lari za wstęp, trzeba najpierw wspiąć się stromą ścieżką pod górę, aby w końcu dotrzeć do fragmentów dawnych komnat i zacząć przemieszczać się po jednym z kilku ocalałych poziomów mieszkalnych. Same komnaty mają głównie mało oryginalną postać wielkich skalnych jam, ale za to rozciągający się z góry widok na dolinę rzeki Kury zapiera dech w piersiach. Dalej dociera się do całkiem nieźle zachowanej skalnej kaplicy z pięknymi freskami, gdzie trzeba zdecydować się czy idzie się dalej na powierzchni, czy też chce się zagłębić w wąskie i raczej niskie skalne tunele. Obie opcje mają swoje zalety: ta na powierzchni pozwala podziwiać widoki, trasa podziemna pokazuje za to, jak wyglądały przejścia pomiędzy komnatami, tunele i schody. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby trasę odbyć dwukrotnie i połączyć oba rodzaje wrażeń.  Końcowa część zwiedzania jest najmniej przyjemna, droga prowadzi kamiennym tunelem ostro w dół, stopniami o bardzo nieregularnych kształtach, w dodatku nie wszędzie jest się o co podeprzeć. (Jeśli ktoś jeszcze nie wysnuł tego wniosku, to podpowiadam- po Vardzi poruszać się należy wyłącznie w wygodnym, płaskim obuwiu o dobrze przyczepnych podeszwach!) 

W górnym lewym rogu widać parking- stamtąd startujemy, dalej już tylko na pieszo!

Po wdrapaniu się tutaj zaczyna się właściwe zwiedzanie

Trochę jak ser szwajcarski ;-)

Wejście do sali kościelnej
Tylko wyjątkowi zapaleńcy odwiedzają wszystkie dostępne sale
Paniom w butach na obcasach życzymy powodzenia ;-)

Za tą bramką zaczynają się cele klasztorne


Trasa pod ziemią wiedzie wąskimi i niskimi korytarzami

Setki wykutych w skale stopni

Widać, że przynajmniej niektóre komnaty były całkiem wykwintne




















W okolicy Vardzi znajdują się jeszcze inne ciekawe kompleksy, jak choćby skalny klasztor Vanis Kvavebi czy ruiny twierdzy Tmogvi. Przyznam, że ja ich nie zwiedzałam, ale zapaleni turyści mają tu wielkie pole do popisu!


Skalny kościółek z klasztoru Vanis Kvavebi

Zmiana perspektywy- spróbujcie teraz odnaleźć ten kościółek tutaj!

P.S. Po raz kolejny dziękuję za udostępnienie części zdjęć Andrzejowi, Jarkowi i Horstowi!

3 komentarze:

  1. Nie myślałam, że Gruzja jest tak interesująca i ma do zaoferowania aż tyle fajnych rejonów. Ten kraj chyba dopiero zaczyna być doceniany turystycznie, bo jednak wybiera się bardziej popularne i oblegane kraje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Gruzja oferuje wiele pod warunkiem, że nie szuka się super wypasionych warunków turystycznych. Ale co ciekawe już od kilku lat Polacy oblegają ten kraj, zatem doceniliśmy najwyraźniej jego atrakcje. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jakim cudem ludziom udało się wybudować drogę w takim miejscu... :)
    Miejscówka przepiękna. Nie spodziewałam się, Gruzja jest aż tak ciekawa pod względem przyrody i formacji wykonanych ludzką ręką. To dosłownie podziemne miasto.

    OdpowiedzUsuń