piątek, 18 października 2013

Kazbegi czyli Stepantsminda

Czas płynie nieubłaganie i ze zdumieniem stwierdziłam, że minął już rok od mojej wycieczki w góry Swanetii (opisywanej TUTAJ). Postanowiłam uczcić to inną górską wyprawą, tym razem obierając kierunek na położone w regionie Mtskheta-Mtianeti Kazbegi... a właściwie na Stepantsmindę (dlaczego na Stepantsmindę? o tym za chwilę). Z Tbilisi nie jest to jakaś szalona wyprawa, bo całość tempem baaaardzo relaksującym i nawet z kilkoma postojami na kawę, zdjęcia i podziwianie widoków zajęła mi trochę ponad dwie godziny. Trasa to nie byle jaka- nazywana jest dumnie Gruzińską Drogą Wojenną (საქართველოს სამხედრო გზა- Sakartwelos Samchedro Gza) i biegnie do rosyjskiego Władykaukazu, łącząc Kaukaz Północny z Południowym. Nazwa ta wiąże się z jej znaczeniem militarno-strategicznym, gdyż "od zawsze" przemieszczały się nią armie (perskie, rzymskie, mongolskie, później wiele razy wojska radzieckie i rosyjskie podczas wojen kaukaskich). Początkowy etap podróży bardzo mi przypominał wyprawę do Mestii, a to z uwagi na zaporę i zbiornik wodny, wzdłuż którego wspina się droga. Dalej wije się ona szalenie malowniczo i przy pięknej pogodzie oferuje widoki zapierające dech w piersiach, szczególnie w okolicach Przełęczy Krzyżowej czyli najwyższego punktu (2379m n.p.m.). Po drodze zatrzymać się można przy twierdzy Ananuri, rzucić okiem na rozbudowujący się kurort Gudauri, a także pooddychać świeżym powietrzem w specjalnie zbudowanym punkcie widokowym. 


Trochę jak norweskie fiordy...

Wiadukt przy twierdzy Ananuri
Ananuri w całej swej krasie

















Taki widok zapiera dech w piersiach!

Słynna mozaika w punkcie widokowym
Już nie wiadomo czy patrzeć do przodu, czy do tyłu



















Po nieco ponad dwóch godzinach takich atrakcji dotarłam wreszcie do Kazbegi, to znaczy do Stepantsmindy. No właśnie, skąd takie zamieszanie z nazwą? Skąd się wzięła ta nieszczęsna Stepantsminda, skoro wszyscy mówią o Kazbegi? Odkryłam z niemałym zdziwieniem, że tak naprawdę to właśnie Stepantsminda jest nazwą pierwotną, pochodzi od imienia św. Szczepana, gruzińskiego mnicha, który dawno dawno temu w miejscu dzisiejszego miasteczka założył punkt poboru opłat za przejazd szlakiem prowadzącym przez góry. W 1925r. w czasach sowieckich nazwa zmieniona została na bardziej "cywilne" Kazbegi, a Stepantsminda oficjalnie powróciła na mapy w roku 2006. 


A jednak Stepantsminda :) Zdziwią się wszyscy szukający Kazbegi!
Samo miasteczko nie oferuje jakichś szczególnych atrakcji, ale jest bardzo autentyczne i podobało mi się o wiele bardziej niż plastikowa wersja kurortu w Mestii. W sezonie jest tu mnóstwo turystów, a praktycznie każdy dom oferuje nocleg i wyżywienie. Teraz jest już pusto, co jakoś specjalnie mi nie przeszkadzało.  Za cel obrałam główną atrakcję okolicy i sztandarowy gruziński zabytek, czyli XIV-wieczny klasztor Cminda Sameba (Święta Trójca) położony na wzgórzu na wysokości 2170m n.p.m. Można do niego dotrzeć na pieszo lub wjechać samochodem, przy czym z uwagi na rodzaj drogi musi to być porządne terenowe auto z napędem 4x4. Sam klasztor zdecydowanie lepiej prezentuje sie na tle gór niż bezpośrednio z bliska, jednak roztacza się z niego tak oszałamiający widok na okolicę, a w szczególności na szczyt Kazbek, że koniecznie trzeba to miejsce odwiedzić. 


Cminda Sameba - tam trzeba dotrzeć!

... jeszcze tylko kilka kroków....
... i w nagrodę cudny widok na Kazbek



















Przekonałam się też, jak błyskawicznie potrafi zmieniać się pogoda w wysokich górach, w ciągu kilku godzin Kazbek przybrał zupełnie inne oblicze od tego, które widziałam tuż po przyjeździe. Zrozumiałam na tym przykładzie jak to się dzieje, że tak wielu turystów ma tutaj kłopoty i dlaczego co kilka tygodni głośno jest w gruzińskich mediach o wyprawie ratunkowej w tych okolicach. Jasne też stało się dla mnie, dlaczego zimą Gruzińska Droga Wojenna bywa kompletnie nieprzejezdna, przy tych wysokościach i szalonych górskich serpentynach silne opady śniegu muszą być zabójcze dla ruchu drogowego. 


Widok na Cminda Sameba i Kazbek około godz. 14

Ten sam widok około godz. 18



5 komentarzy:

  1. Przepiękne, byłem tam i tęsknię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh, przypomniałaś mi. Chętnie bym tam wrócił...:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy byłaś w Kazbegi w okolicach pażdziernika? Planujemy wyjazd w pierwszej połowie tegoż miesiąca i nie wiemy czy pogodowo to jeszcze czas na ten region...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te zdjęcia pochodzą właśnie z połowy października. Jednak wszystko zależy od szczęścia, pogoda o tej porze roku bywa już bardzo kapryśna.

      Usuń