Do Gruzji przyszła wiosna. "Przyszła" to zresztą złe określenie, wiosna tutaj wybuchła z całą mocą praktycznie z dnia na dzień. Jeszcze w ostatnich dniach marca nie dało się wysiedzieć w domu bez włączonego każdego dostępnego ogrzewania, a tu na początku kwietnia nagle okazało się, że trzeba spać przy otwartym oknie, bo temperatura oszalała. Oszalała też przyroda, z tygodnia na tydzień zalewając wszystko zielenią i kolorami. Przyszedł zatem idealny czas na to, co zamierzałam zrobić już od dawna, a mianowicie na spacery po Ogrodzie Botanicznym w Zugdidi i zwiedzenie pałacu Dadianich. Nie jest to może jakaś szalona atrakcja turystyczna, ale na pewno można tu spędzić miłe chwile.
Ogród Botaniczny jest obecnie bardzo zaniedbany, ale widać w nim nadal ślady dawnej świetności. Sporo kwitnących krzewów, ciekawych okazów drzew, ścieżek prowadzących między czymś, co musiało być wcześniej pawilonami i fontannami lub oczkami wodnymi. Pośrodku znajduje się mały staw, nad którym bardzo przyjemnie siedzi się i słucha głośnego rechotu żab lub obserwuje pływające w stawie ryby i żółwie. Niestety, urok tego miejsca psują wszechobecne śmieci, ale widać też, że przynajmniej co jakiś czas ogród jest sprzątany. Śladu innych prac porządkujących nie widać, ale może jeszcze kiedyś ogród odzyska dawną świetność, bo potencjał ma spory.
Zaraz obok znajduje się największa duma Zugdidi- pałac należący do książęcego rodu Dadianich z XIX wieku. Obecnie jest w nim muzeum, prezentujące głównie pamiątki rodu Dadianich z czasów, gdy pałac tętnił życiem- meble, zastawa, obrazy, wiele z nich naprawdę pięknych, niestety wszystko opisane głównie po gruzińsku. Jest też sala poświęcona Napoleonowi Bonaparte, a w niej główna atrakcja muzeum- jedna z jego czterech masek pośmiertnych. Zwiedzenie całości to jakieś pół godziny, bo dla turystów udostępnionych jest zaledwie kilka sal. Obok pałacu znajduje się mała cerkiew a przypałacowy skwer z fontanną, alejkami i dużą ilością ławek to najbardziej reprezentacyjna i zadbana część miasta.
A wracając jeszcze na moment do gruzińskiej wiosny- z uwagi na bliskość gór w wielu regionach kaprysy pogody o tej porze roku są niesamowite- jednego dnia jest palące słońce i 28 stopni, a zaraz następnego ulewny deszcz i 12 stopni, po czym kolejnego dnia znowu termometr pokazuje 25 kresek.
Jak pięknie!
OdpowiedzUsuńAle bym sobie pospacerowała...
Najcudniejsze były te pływające w stawie żółwie!!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń