Po dwóch miesiącach pobytu w Gruzji i poruszania się wyłącznie samochodem nadszedł moment, gdy musiałam przetestować jazdę pociągiem i to na długiej jak na tutejsze warunki trasie Zugdidi-Tbilisi. Za namową mądrzejszych ode mnie zdecydowałam się na pociąg nocny i zaszalałam wykupując miejsce w wagonie sypialnym- a właściwie dwa miejsca, aby mieć zamknięty przedział dla siebie i nie być narażoną na różne atrakcje, w tym sąsiada namolnie częstującego tajemniczym napojem lub mającego ochotę na nocne pogaduszki.
Pierwszy szok przeżyłam kupując bilet, gdyż pani w okienku zażądała ode mnie paszportu! Myślałam, że jej nie zrozumiałam, ale potem zweryfikowałam tę sprawę u bardziej doświadczonych lokalnych podróżników i okazało się, że naprawdę bilety na pociąg są imienne! Gdy wsiadałam do wagonu, pani konduktor znowu poprosiła o paszport i sprawdziła, czy bilet jest na to samo nazwisko. No proszę, ciekawostka. Acha, tak samo jak w Rosji, tutaj każdy wagon pociągu ma swojego osobnego konduktora.
Pierwszy szok przeżyłam kupując bilet, gdyż pani w okienku zażądała ode mnie paszportu! Myślałam, że jej nie zrozumiałam, ale potem zweryfikowałam tę sprawę u bardziej doświadczonych lokalnych podróżników i okazało się, że naprawdę bilety na pociąg są imienne! Gdy wsiadałam do wagonu, pani konduktor znowu poprosiła o paszport i sprawdziła, czy bilet jest na to samo nazwisko. No proszę, ciekawostka. Acha, tak samo jak w Rosji, tutaj każdy wagon pociągu ma swojego osobnego konduktora.
Sam przedział okazał się o wiele bardziej przyzwoity niż się spodziewałam, był co prawda mocno leciwy ale czysty, z upraną pościelą i działającym oświetleniem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wagony sypialne są zawsze wyższe klasą niż zwykłe- ale co dziwne, różnica w cenie biletu między wagonem zwykłym a sypialnym wynosiła raptem 4 lari czyli nasze niecałe 8zł! Pociąg trząsł dosyć mocno i poruszał się z prędkością jakichś 40-50km/h, ale dzięki długości trasy udało mi się nawet całkiem wygodnie pospać. Zabawne było, iż przed każdą stacją pani konduktor szła zamknąć toaletę na klucz (gdyż oczywiście wisiała na niej informacja, że „w czasie postoju pociągu zabrania się korzystania z toalety”). Zresztą korzystanie z toalety w jakimkolwiek momencie było niezapomnianym przeżyciem- zwracam uwagę, że fotografia oddaje widok, ale nie oddaje zapachu…. brrrr…..
Wagon sympatyczny, a toaleta jak z horroru...
OdpowiedzUsuń