piątek, 19 sierpnia 2016

Gruzja / Polska - mój kraj idealny





Dzisiejszy wpis powstał w ramach "Projektu nad projektami" Klubu Polki na Obczyźnie, o którym więcej poczytać możecie TUTAJ.





Przez ponad dwa lata życia w Gruzji miałam okazję zatęsknić za wieloma rzeczami powszechnymi w Polsce, które w kraju Kartlów okazały się deficytowe. Część z nich nie jest problemem, gdy przylatuje się na kilkanaście dni, ale po jakimś czasie ich brak zaczyna doskwierać coraz mocniej, aż się powodem wszechogarniającej irytacji. Z kolei po powrocie do Polski odkryłam, że jest kilka rzeczy, które chętnie przeniosłabym z Gruzji do naszego kraju. A gdyby tak móc stworzyć kraj idealny? Jak wyglądałaby moja lista rzeczy, które chciałabym przenieść z jednego miejsca do drugiego?



Co przeniosłabym z  Gruzji do Polski?

taniec i śpiew - już  wiele razy pisałam o magii gruzińskiej muzyki (na przykład TUTAJ czy TUTAJ). Niesamowite jest w niej przede wszystkim to, że zarówno taniec, jak i śpiew, są towarem "ogólnodostępnym" i prawie każda grupka Gruzinów przy odrobinie zachęty potrafi spontanicznie wyczarować fantastyczny wokalno-taneczny popis. 

- jedzenie: zasmażany ser sulguni, chinkali i kababi - nie wszystkie potrawy kuchni gruzińskiej przypadły mi do smaku, ale tradycyjne chinkali, zasmażany w glinianym naczyniu ser sulguni oraz zwinięty z mielonego mięsa kababi chętnie widziałaby w jadłospisach polskich restauracji.

wodę Bordżomi i owocowe lemoniady - lekko słonawa woda mineralna Bordżomi jest dla mnie jednym z kulinarnych symboli Gruzji i nie pogardziłabym nią również w Polsce, równie chętnie widziałabym na naszych półkach orzeźwiające smakowe lemoniady, np. o smaku gruszki czy berberysu (tak, wiem, że można to wszystko kupić w Polsce ale tylko w bardzo nielicznych miejscach i za absurdalnie duże pieniądze- a ja żądam dostępu powszechnego!)

- łatwość nawiązywania kontaktów - w Gruzji nie trzeba się przejmować sztywnymi zasadami, ludzie zwracają się do innych wprost, nawet na ulicy, czasami bo czegoś chcą a czasami z czystej ciekawości. Nie czuje się dystansu ani niechęci (choć czasami jest to uciążliwe, gdy zniknie strefa prywatności).

- niewielką odległość między morzem a górami - Gruzja jest niedużym krajem, ale ma elementy różnych stref klimatycznych. Z miejsca, w którym mieszkałam, w 30 minut mogłam znaleźć się na plaży nad Morzem Czarnym (co latem ratowało mi życie!), a jednocześnie w godzinę mogłam być w górach Kaukazu. Nie musiałam zatem snuć skomplikowanych planów wycieczkowych, bo wystarczyło o poranku podjąć decyzję, w którą stronę jedziemy.

- mandarynki i kiwi rwane prosto z drzew - ciepły grudniowy dzień i wyprawa do mandarynkowego gaju, po czym uzupełnianie braku witamin soczystymi świeżymi owocami- to jest to!!! 


Chinkali- jeden z gruzińskich przysmaków, które chętnie wprowadziłabym do kuchni polskiej



A co przeniosłabym z Polski do Gruzji?

ogrzewanie !!!!! - gruzińska koncepcja budowania domów bez ogrzewania jest koszmarna. Wstawiane na czas zimy "kozy" lub dogrzewanie pomieszczeń klimatyzatorami zupełnie nie zdają egzaminu, bo wilgotne zimne powietrze wciska się wszędzie i człowiek momentalnie marznie do szpiku kości. Moje wspomnienia z Gruzji byłyby o połowę piękniejsze, gdyby domy były zimą porządnie ogrzewane!

- nawyki korzystania z koszy na śmieci - uhh, to temat-rzeka (więcej TUTAJ)! stosy śmieci walające się na gruzińskich plażach, chodnikach, pływające w rzece i wszędzie gdzie to tylko możliwe, były po prostu koszmarne i obrzydzały mi ten kraj dosyć skutecznie.

- zachowanie na drodze - to kolejny temat, którego nie da się wyczerpać (pisałam o nim na przykład TUTAJ). Z biegiem czasu oczywiście przywykłam do przedziwnego kodeksu drogowego sprowadzającego się do zasady "większy ma pierwszeństwo", ale na gruzińskich drogach po prostu nie da się czuć bezpiecznie. 

- szacunek dla innych - Gruzini to strasznie egoistyczny naród. Każdy musi być pierwszy w kolejce pchając się łokciami (popatrzcie TUTAJ ), pierwszy przy drzwiach samolotu czy kina, pierwszy na drodze, musi postawić auto tam, gdzie akurat jemu pasuje, będzie hałasował i krzyczał o drugiej w nocy pod czyimiś oknami bo ma taką fantazję... mogę tak długo. 

- mężczyzn... - tak, wiem, że ten punkt jest kontrowersyjny, ale gruzińscy mężczyźni wychowywani na typ "macho" z silnym przeświadczeniem o własnej wyższości i atrakcyjności (niestety nie podpartym praktyką), oczekujący codziennej obsługi przez kobiety, głośni i leniwi kompletnie nie są w moim guście. Jeśli mam wybór, to proszę o naszych panów, którzy też nie są idealni, ale jednak można ich wychować ;-)

punktualność - w przypadku Gruzji to marzenie jest skazane i tak na niespełnienie, ale może chociaż niech będzie tak, że umawiając się na coś o godz. 10:00 doczekamy się tego przed 11:00? To byłby już ogromny postęp i prawie ideał....


8 komentarzy:

  1. Witaj, nareszcie do Ciebie dotarłam. Bardzo ciekawy artykuł, okazuje się,ze praktycznie nic nie wiem o Gruzji...ha, myślałam ze tylko my zawsze wszędzie przepychamy się łokciami a tu niespodzianka. Co kraj to obyczaj ?! Niby tak ale pewne cechy są nie do zaakceptowania. Co do smaków kulinarnych to zazdroszczę Ci tych gajów mandarynkowych w grudniu, pozdrawiam z Anglii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę z odwiedzin i zapraszam częściej! Tak, każdy kraj ma swoje- czasem zaskakujące- plusy i minusy i ciekawie jest stworzyć sobie taką własną listę. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Akurat ja nie tęsknie w Polsce ani za muzyka ani za jedzeniem, gadać na ulicy do obcych też nie muszę, ale chciałabym:
    - załatwić paszport albo inny dokument w 2 dni, a nie 2 miesiace
    - móc wybrać prywatne ubezpieczenie zdrowotne
    - kupić w aptece 5 tabletek, o ile akurat potrebuje tyle, a nie całe opakowanie
    - mieć przedszkole dla dziecka do 19.30 w razie potrzeby w cenie miesięcznej opłaty, a nie opiekunkę za dzikie pieniadze
    - móc wyjść z pracy wcześniej albo w ogóle nie przyjść, jeżeli wypadaja czyjeś imieniny, urodziny albo pogrzeb, albo spóźnić się bez konsekwencji jeżeli mam kaca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, wszystko jest rzeczą względną. Fakt, kupowanie tabletek na sztuki było wygodne, kwestia przedszkola nie przyszła mi do głowy, bo z niego nie korzystam. Załatwienie paszportu zdarzyło mi się w kilka godzin, dowód osobisty w jeden dzień. Prywatne ubezpieczenie tez można w Polsce mieć, wszystko to kwestia pieniędzy (tak samo jak w Gruzji). A ten ostatni punkt.... no nie wiem, dla mnie nie jest on fajny.....

      Usuń
  3. Super wpis. Nie byłam tak długo w Gruzji, ale pod jednym się podpisuję gruzińscy mężczyźni jak na warunki polskie są skrajnymi szowinistami, snują się w grupkach po mieście lub kucają godzinami i dyskutują w męskim gronie. Kobiety w tym czasie biegną z siatami po pracy do domu żeby zadbać o wszystkie domowe sprawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Gruzińscy faceci to temat-rzeka i zawsze budzą wielkie emocje (niekoniecznie pozytywne). Jeden z moich gruzińskich znajomych w przypływie szczerości podsumował temat "we are the Arabs of Caucasus" i jest to jak dla mnie bardzo trafne spostrzeżenie!

      Usuń
  4. Nooo... z kiloma pkt. się nie zgodzę, kilka poprę całym sercem - jaka róznica? ;-)
    Skoro wpis jak zawsze - ŚWIETNY!

    OdpowiedzUsuń
  5. W sprawie facetow- to jesli chodzi o charakter, "maniery" czy podatnosc na wychowanie to moze faktycznie mozna by przeniesc z Polski... Ale urode mogliby zachowac lokalna, gruzinska... Bo pod tym wzgledem w porownianiu jednak nie ma co zbierac... :P

    OdpowiedzUsuń